Na drugiej linii


Na początku jest pasja, ta jedyna, największa płynąca z serca. Jeżeli w tym wszystkim masz talent i możesz coś zrobić wokół niej samemu, to zaczynasz tworzyć. Przy odrobiną szczęści pojawi się sukces, ten pociągnie za sobą popularność, wtedy musisz uważać żeby nie przepaść, nie zginać w czeluściach nałogów, ludzkich słabości i wygody.

Ten niewielki od setek ludzi z pasją do tego utalentowanych zamienia to wszystko na swój życiowy byt. Granice wyznacza sobie sam. On też decyduje jak daleko posunie się w kompromisach. Te są nieuniknione. Zawsze uważałem, że sukces komercyjny nie musi wynikać z przemyślanej, zaplanowanej koniunktury. Bywa, że sukcesu nie da się w łatwy sposób przedstawić w liczbach. 

Artysta ma pełne, wyprzedane sale koncertowe, ale jego płyty nie sprzedają się najlepiej. Oczywistym więc jest, że wagą jest tutaj ilość sprzedanych biletów. Mówimy tu o artystach, nie o rzemieślnikach, których menadżerowie stają na głowie aby zapełnić kalendarz jak największą ilością darmowych imprez plenerowych. 

Zatem był wielki sukces, z niego zrodziła się legenda. Pomimo tragedii, ludzi pozostali sobą i tworzą. Mody przemijają, a zostają tylko najwytrwalsi, prawdziwi z pasją. Zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie sceny. Telewizja i radio zmniejsza częstotliwość emisji, gazety i serwisy internetowe szukają gdzieś indziej sensacji. Jest spokojniej, życie wpada na spokojne tory i biegnie do przodu, przed siebie, bez przeszkód.

Z drugiego planu

Rahim zadebiutował w składzie 3xKlan. Debiutancka płyta Dom pełen drzwi ukazał się dzięki SP Records, która w swym katalogu ma tak zacne nazwy jak Kult, Kazik Na Żywo czy Kaliber 44. To właśnie z tą śląską ekipą byli utożsamiani. Pierwszy wydawca, pierwsze doświadczenia. 

Kolejną ekipą, z którą związał się Rahim była Paktofonika, którą uzupełniał Magik znany z Kalibra 44 oraz Fokus. Płyta Kinematografia okazała się sukcesem i zapisała się wielkimi literami w historii polskiej muzyki. Zresztą jak wszystko co do tamtej pory ukazało się pod wspomnianymi szyldami.

Śmierć Magika, koniec PFK i dalsze koleje losu. Ani Rahim, ani Fokus nie wyłączyli mikrofonów. Działali i robią muzykę dalej. Wspólny duet Paktofonika, wsparty wieloma gościnnymi udziałami przyjaciół, projekty, kolaboracje. Muzyka otrzymała odpowiednie wsparcie, oddanych ludzi i wciąż przejawia tendencję wzrostową. 

Rahim rapuje, tworzy beaty, zajmuje się produkcja płyt, prowadzi studio nagrań i stoi na czele firmy wydawniczej. W książce Rahim. Ludzie z tylnego siedzenia dzieli się refleksjami jak dotarł do miejsca, w którym znajduje się teraz.

Spojrzeć w lustro

W książce do Do czego służy ten przycisk, Bruce Dickinson, wokalista, szermierze, pilot samolotów pasażerskich, a ostatnio coacher, pisze o sytuacji kiedy po wydaniu pierwszej płyty z zespołem Iron Maiden (The Numer Of The Beast), będąc w trasie, po koncercie, imprezując w hotelu, ocknął się nagle przed lustrem i spojrzał w głąb siebie. 

Uświadomił sobie wtedy, że idąc tą drogą daleko nie zajdzie. To była przełomowa chwila. 

Za co podziwiam Rahima? Lubię jego twórczość, choć nie jest to muzyka (celowo nie używam słów gatunek/styl), za którą skoczyłbym ogień. Kocham brzmienie gitar, basu, perkusję. Czytając książkę Rahim. Ludzie z tylnego siedzenia uświadomiłem sobie, że można być w świecie show biznesu normalnym, zachowując granicę rozsądku.

Nergal wykorzystał ***** ***

Doszedłem do tych przemyśleń w momencie, gdy w mediach ukazał się kolejny news o liderze Behemoth. Tym razem wyrok sądu, choć nie prawomocny, okazał się dla niego niepomyślny. Przegrał sprawę o znieważenie uczuć religijnych. Zdaje się, że wdepnął nie tam gdzie trzeba. 

Rzecz jasna, że media już tylko czekały na jego reakcję. I nikt nie potrafi mi wytłumaczyć co ma w tym wspólnego symbol ***** ***? Czy chodzi w nim o nienawiść? Jego czyn to znowu była sztuka? Za dużo w tym mediów, szumu, koniunktury, by można uznać jego byt artysty za autentyczny.

Czytam więc historię Rahima, jego wspomnienia ze spotkań ze słynnymi sportowcami, miłości i zmianie w podejściu do życia. Nawet mając serce z metalu trudno się nie zawstydzić. Walcząc o idee, to metal miał być tą wiarygodna prawdziwą muzyką. Zaś ten cały rap, czy hip hop to miał być tani skok na kasę, super fury, laski i wiadra pełne koksu. Jak przedstawia się bilans?

Pewnie, że nie da się tego wszystkiego ocenić, a już na pewno nie przez porównanie dwóch przeciwległych biegunów. Chciałem tylko wskazać pewne postawy. Cały metal nie zszedł jeszcze na psy. Można się o tym przekonać nawet w 2021 roku. Podobnie jest z rapem. 

Okładka książki Rahim. Ludzie z tylnego siedzienia.
Okładka książki Rahim. Ludzie z tylnego siedzenia.

Coaching przed lustrem

Nie przypadkiem wspomniałem o Bruce Dickinsonie. On, podobnie jak Rahim utrzymał dystans. Wszystko ma swoją skalę, ale na koniec chodzi o to żeby spojrzeć na siebie w lustrze. W książce o Ludziach z tylnego siedzenia jest nie tylko mowa o rolach drugoplanowych. Jest o postawie i podejściu do życia. Nie łudźcie się, że znajdziecie tam wskazówkę jak łatwo coś zrobić i osiągnąć. To świadectwo, że może się udać.

Czytając książkę Rahima ciagle przychodziło mi do głowy, po co on to pisze? W końcu do mnie dotarło, że to książką nie koniecznie dla jego rówieśników. Chociaż akurat Ci powinni sięgnąć po nią aby powspominać dawne dzieje. Ludzie z tylnego siedzenia to dobra lektura dla młodych, upalonych zielskiem, którzy swój czas mają jeszcze przed sobą. Jak go nie zmarnować? Pozostawiam Waszej refleksji.

___

Książka Rahim. Ludzie z tylnego siedzenia, autorzy: Sebastian Salbert i Przemek Corso, wydawnictwo SQN, Kraków 2020