Historia bez adresu


Policjant drogówki jaki nie byłby honorowy i służbowy i tak zawsze będzie uchodzić w oczach społeczeństwa za tego, z którym można się dogadać. Obraz policji z dochodzeniówki, czy też kryminalnej wykreowały filmy. Zaś do szwadronów stojących naprzeciwko demonstrujących przyklejoną łatkę zomowców. Nie wzięła się ona znikąd i bez przyczyny. Sytuacje jakie miały miejsce w zebrań protestujących przeciwko obecnej władzy rządzącej [1] (niezależnie czy chodzi o konstytucję, prawa kobiet lub inne naruszenia praw obywatelskich).

Geny prewencyjne

W drugiej połowie XX wieku polskie władze powołały do życia oddział milicji obywatelskiej, której zadaniem było mówiąc najprościej utrzymanie porządku publicznego w sytuacjach wyjątkowych. W tamtych czasach, aż do końca lat osiemdziesiątych społeczeństwu brakowało niemal wszystkiego, łącznie z wolnością i jedzeniem. Wychodzili więc na ulice, protestowali, strajkowali w zakładach pracy. Zadaniem Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej było rozgonić ten nieposłuszny tłum.

Orla Perć
Tatry, szlak Orla Perć

Kto o własnym rozumie jest w stanie stanąć po drugiej stronie? Zadaje sobie to pytanie widząc używających pałek i inne broni przeciwko swoim rodakom. Rozumiem, że gdy chcesz wstąpić do policji to musisz swoje na ulicy odbębnić. Podobnie było z ZOMO. Jeżeli brakowało im rąk do bicia i nóg do kopania zapraszali do roboty ORMO czyli Ochotnicze Rezerwy Milicji Obywatelskiej.

Przekładając to na czasy współczesne, to tak jakby policja prosiła o pomoc straż miejską. Każdy rozsądny wie, że nie wiele by z tej pomocy wynikło. Więc partyjni towarzysze wspierają oddziały prewencyjne ochotnikami, którzy ze stadionowych chuliganów wyrośli na tęgich obrońców moralności. Mówi się, że genów nie wydłubiesz.Tym, którym uszło na sucho bycie w szeregach jednej z państwowych organizacji organów prawa pewnie spłodzili swoich potomków…

Pięć Stawów. Dom bez adresu

Książka Pięć Stawów. Dom bez adresu, autor Beata Sabała-Zielińska
Okładka książki Pięć Stawów.

Za każdym razem gdy widzę oddział prewencyjne używające siły wobec innych ludzi przechodzą mi przez głowę te wszystkie przemyślenia. Zachowanie, którego nijak nie da się usprawiedliwić. Psychologia tłumy oddziałowuje na wszystkie strony, ale w domu każdy ma swoje własne lustro.

Do terapeutycznego wynaturzenia, wyrzucenie z siebie tej ponurej refleksji skłoniła mnie książka. Niezwykła, bo choć z historią ma dużo wspólnego, to w dużej mierze jest to raczej pozytywna opowieść o jednym z piękniejszych miejsc na świecie. Tatrzańska Dolina Pięciu Stawów, a w niej dom bez adresu, czyli Schronisko Górskie PTTK, którego gospodarzami od lat jest rodzina Krzeptowskich.

Któż nie chciałby pracować w tak przepięknych okoliczności przyrody? Tatry są nagrodą, dodatkiem do ciężkiej pracy, obowiązkom, którym muszą sprostać by zapewnić wędrowcom dach nad głową i nakarmić ich. Historia tego miejsca przeplata się z dziejami Polski. II wojna światowa, komunizm, którego piętno, wydawać by się mogło, nie dosięgało tak wysoko. Kto żył w tych czasach ten wie, jak wyglądały półki sklepowy. Dosłownie, bo na nich rzadko coś było, a to co wyłożyli szybko znikało.

Gospodarze schroniska walczyli nie tylko o żywność dla siebie. Robili wszystko, by strudzony wędrówka po górach turysta mógł zaspokoić swój apetyt. Jedyna, rządząca partia polityczna też zawsze miała jakiś interes do każdego. Ogłoszony w grudniu 1981 roku stan wojenny ograniczył swobodę poruszania się obywateli. ZOMO i ORMO miały pełne ręce roboty. W trakcie pacyfikacji kopalni Wujek w Katowicach użyto broni palnej. Zginęło dziewięciu strajkujących górników.

Chcemy być sobą [2]

Co łączy te tragiczne wydarzenia ze Schroniskiem w Dolinie Pięciu Stawów? Aby się tego dowiedzieć koniecznie sięgnijcie po książkę Pięć Stawów. Dom bez adresu Beaty Sabały-Zielińskiej. To nie tylko niezwykła historia tego miejsca, wspaniałych gospodarzy, najlepszej na świecie szarlotki. To także doskonała lekcja historii, z której wniosku każdy wyciągnąć może sam.

Książka Pięć Stawów. Dom bez adresu, Beata Sabała-Zielińska
Książka Pięć Stawów. Dom bez adresu, Beata Sabała-Zielińska

Z polemiką na temat politycznej poprawności górali spotykam się od lat. Odnoszą się do niej niemal wszystkie historyczne publikacje o Tatrach. Książka Pięć Stawów. Dom bez adresu ukazuje postawę rodziny Krzeptowskich i jej najbliższego grona przyjaciół oraz znajomych. Niema uogólniania, szufladkowania, dzielenia na Górali i Ślązaków, Kaszubów itp. Każdy z nas powinien mieć prawo do własnej wypowiedzi, wolności, bez określania się na prymitywne podziały polityczne. Decyzje nie są łatwe.

Są jak górskie ścieżki, które nie zawsze wiodą oznakowanymi szlakami. Gdyby każdy zachowywał się jak gospodarze tego cudownego miejsca na ziemie, może ona (Ziemia) cała byłaby taka piękna i nie trzeba by tak bardzo marzyć o powrocie do górskiego raju? Niezależnie od czasów w jakich przychodzi nam żyć, najważniejsze jest zapewnienie bezpiecznego bytu najbliższym. Powinna przy tym przysługiwać nam swoboda wyboru, bez strachów, lęków, w zgodzie z własnych sumieniem.

Warto przeczytać książkę O Pięciu Stawach by przekonać się jak żyć w zgodzie ze sobą i każdego wieczora kłaść się spać w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Beata Sabała-Zielińska niczego nie koloryzuje, nie tłumaczy, nie obwinia i czy oskarża. Opowiada historie, które wydarzyłī się naprawdę. Aż trudno uwierzyć, że w tylko w tym jednym miejscu tyle się działo. I niech dzieje się dalej.

___

Książka Pięć Stawów. Dom bez adresu, autor Beata Sabała-Zielińska, wydawnictwo Prószyński Media Sp. z o.o., Warszawa 2020

1- na przełomie 2020 i 2021 większość parlamentarną miały partie idące po jednym sztandarem Prawa i Sprawiedliwości;

2- tytuł utworu zespołu Perfect, w którym publiczność często zmieniała refren na chcemy bić zomo

zdjęcia: okładka książki, pixabay.com