XXX jak trzy szósteczki Quo Vadis


Quo Vadis XXX
Quo Vadis XXX, zdjęcie: materiały promocyjne

Za Quo Vadis trzy dekady istnienia. Z tej okazji na rynku ukazało się wydawnictwo XXX. Te iksy skłaniają mnie do wspomnień. Nie, nie chodzi tu o kolekcje zdjęć ani filmów oznaczonych taką kategorią. Mowa o trzech wydawnictwach szczecińskiego zespołu, do których z sentymentu człowiek wraca od czasu do czas (From Time To Time).

Quo Vadis

Quo Vadis
Quo Vadis, zdjęcie: okładka płyty

Limanowa, miasteczko w starym województwie nowosądeckim, znane swego czasu z lodów Koral. Tam spędzał swoje wakacje, poznałem wielu sympatycznych ludzi. Pomimo miłego towarzystwa, po kilku dniach zaczynałem tęsknić za muzyką. Nie zabierałem z sobą kaset. Gdy przy jednym stoisku, sklep mieścił się na rynku, to był chyba parter domu towarowego, zobaczyłem kasetę Quo Vadis, musiałem ją mieć!

Magnetofon i od strony A do końca strony B słuchałem na okrągło. Tak rodzi się osobisty kult wobec wydawnictwa, który przemienia się po latach w sentyment. Jedyną wadą kasetowego wydania była jej wersja językowa. Teksty zdecydowanie lepiej wypadają po polsku. Takiego debiutu Quo Vadis słucham do dziś.

To płyta kompletna, bez wad, dla mnie idealna niemal na równi z Pleasure to Kill Kreatora. Zawdzięcza to czasowi, w którym trafiła w moje ręce. Gdybym poznał ją dziś nie wiem czy dosłuchałbym ją do końca.

W Limanowej mieszkałem u rodziny religijnej, która wiele zawdzięczała modlitwie. Szanowałem to i nie miałem z tym nigdy problemu. Wydobywająca się z głośników muzyka pewnie przeszła by niezauważona gdyby nie jeden szczegół na samym początku kasety, słynne intro (hymn ZSRR) na początku N.K.W.D. zwróciło uwagę i nie smak.

A ja moshowałem wyśpiewując refren …Albo Nie Być

W grobie nie dostanie nikt
Nic za pieniądze
Wszystko to co mamy
Zabiera śmierć

Niby banał, a jaki ponad czasowy.

Klimatycznie i groźnie, niczym z taniego horroru robi się na początku Trzy Szósteczki, w refren

Nie dręcz diabłów
Nie dręcz demonów…

niczym odpowiedź na katowski Diabelski Dom cz.2 (Nie wiem czy chcesz? Chce! Chce!)

Dobrze wydzierało się jeszcze przy refrenie Ból istnienia

Ból istnienia zniszczył mi
Spokój mego wnętrza
Myśli rozrywają mózg
Ciało pustka jest

choć będąc nastolatkiem zna się już prawdziwy ból życia?

Równa, dynamiczna płyta, z mimo wszystko przemyślanymi tekstami, bez nadętej powagi.
Prawdziwym szokiem była przeróbka Kocham Cię Kochanie moje grupy Maanam. Quo Vadis jeszcze nie raz udowodni, że do kowerów mają sprawną rękę. Choćby słynne Pretty Woman Roya Orbison, które znalazło się na drugiej płycie zespołu.

Politics

Quo Vadis Politics
Quo Vadis Politics, zdjęcie: okładka płyty

Czym dla Quo Vadis była ta płyta? Spokojnie mogę stwierdzić, że tym czym dla choćby dla Metalliki Ride The Lightning. Jednym słowem perfekcyjne drugie rozdanie, nasączone energią, żywiołem. Płyta weszła w krew bez najmniejszego problemu i podobnie jak debiut została w nim na zawsze.

Może otwierająca Ameryka zbyt pompatycznie nawiązywała do otwierającego debiut N.K.W.D. ? Wytykanie mocarstwom ich ciemnej strony. Już prędzej można wykrzyczeć politykom ich brudne sprawki. Dwa utwory to thrashowa ściana, bez kompromisowego łojenie aż nagle w Politics pojawia się basowy przerywnik.

Niejako kontynuacja Bólu istnienia z pierwszej płyty może być Z Prochu W Proch. Czyżby artysta uczestniczył w jednym z największym mistralnych show w kościele katolickim i usłyszał w trakcie nabożeństwa, że z prochu powstałeś i w proch się obrócisz? Przesłanie przekazane tym, którzy od świątyń trzymają się z daleka.

Namiastką przyszłego przeboju (największego?) Relax W Weekend jest na Politics Obojętność czyli streszczenie telewizyjnych wiadomości. Walcowate riffy i trudno znów powstrzymać się od chóralnych zaśpiewów ze Skayą

Co dzień jeśli chcesz
Włącz TV, pokażą Ci śmierć

Rozbudzenie i powrót na thrashowe tory mamy w Anomii, rozpędzonym do obłędu. …to znak.
Rozbudowany wstęp do Mówisz mi i Quo Vadis nie daje wytchnienia.

Pamiętam szok przy pierwszym usłyszeniu wstępu do Przyjaciele. Film Psy Władysława Pasikowskiego był wtedy na zupełnym topie. Słynnego teksu Franza Maurera na temat zasad jednak się nie spodziewałem. Intro nieco przyćmiło samą kompozycję.

Dalej Politics biegnie bez opamiętania, Skaya krzyczy, ale jakby brakowało pomysłów na ciekawe refreny. Dużo bardziej uwagę zwracają gitarowe zmiany tempa, jakieś pobudzanie klimatu, czy nawet solówki (Serce), choć kto nie zaśpiewał z Tomem choć raz

Jak sięga pamięć
Gdzieś zawsze była wojna
Ktoś komuś pragnie w mordę dać
Bo żyje, wygląda, myśli inaczej,
Bo Jego twarz głupi wyraz ma
Ale to jeszcze nie koniec…

Politics to płyta dojrzalsza, bardziej zróżnicowana, niby lepiej dopracowana. Pokazuje Quo Vadis jako lepszy, konsekwentny zespół, który nie osiadł na laurach. Talent do kowerów przyniósł im kolejnych zwolenników, grupa była ciepło przyjmowana przez publiczność nie tylko na metalowych imprezach.

Podobnie jak Acid Drinkers, zespół ze Szczecina świetnie odnajdywał się na deskach scenicznych, na których zagrał. Wątpię by była z tego powodu jakaś presja w zespole. Chociaż trzecia płyta wydała się pozycją bardziej otwartą, wyszlifowaną, przystępniejszą i wygładzoną. Quo Vadis czekał sprawdzian. Był to niełatwy test, który zaczął się zaskakującą balladą Wave zamykający podstawowy set Politics!

Szok? Prowokacja? Znowu odpowiedź na słynne katowskie ballady? Ten utwór jest anty argumentem gdy zechcemy przypisać grupie łatkę polskiego Kreatora. To jak Narodziny demona nagrane przez Turbo na płycie Smak Ciszy, z tą różnicą, że poznaniacy zapowiadali tym instrumentalnym utworem otwarcie nowego rozdziały jakim była kolejna ich płyta Kawaleria Szatana, a Quo Vadis? Robił swoje i już.

Można było skończyć słuchanie płyty na Sercu i unikać Wave jak ognia. Ja do takich nie należę i od czasu do czasu zdarzy mi się zanucić From time to time… Dla mnie ocena pozytywna. Przed wszystkimi test Johna H. Draize’a i Jacoba M. Spinesa.

Test Draizea

Quo Vadis Test Draizea
Quo Vadis Test Draizea, zdjęcie: okładka płyty

Zakup kolejnej płyty był faktem oczywistym. Na trzeciej płycie Quo Vadis zaskoczył nie tylko mnie. Na dzień dobry wypolerowane brzmienie i słodszy Tom Skaya. Choć Koryto spokojnie mogłoby znaleźć się na poprzedniej płycie to tytułowy Test Draizea to już manifest przeciwko robieniu badań na niewinnych zwierząt.

Gdyby ktoś kiedyś robił kompilacje a tribute to Quo Vadis koniecznie powinien utwór Usunięty zlecić jakieś grind corowej ekipie, a tak poważnie to już w 1995 roku teksty na Test Draizea robiły się aż nadto poważne, oczywiste.

Podtrzymując tradycję przeróbek na swoich płytach Quo Vadis zaproponował tym razem utwór The Silly Thing punkowego Sex Pistols. Efekt? Przeszło bez echa, zapomniane. Na swoje szczęście zespół stworzył własny hit Relax w Weekend.

To sztandarowy utwór QuoVadis nie tylko na Test Draizea, ale najbardziej rozpoznawany kawałek w nowej erze zespołu, który swą działalność prowadził gdzieś poza undergroundem, a przed drzwiami mainstreamu, do którego ostatecznie nigdy nie został wpuszczony.

Co ja wypisuje? A co powiecie na Zwykły dzień? Grzegorz Kupczyk w Turbo pytał jeszcze na płycie Smaku ciszy: Jaki był ten dzień i wreszcie doczekał się miłej odpowiedzi.

Dojrzałość zespołu przechyliła się na stronę rocka i wszystko rozwiał wiatr. Nim powstałeś w proch się odwróciłeś. Rozgoni nas wiatr to podsumowanie, jakby Tomasz Skaya chciał przypomnieć, że

W grobie nie dostanie nikt
Nic za pieniądze
Wszystko to co mamy
Zabiera śmierć

Ostatecznie na koniec wszystko zabiera Wielki Ogień. Pompatyczny, monumentalna przeróbka zespołu Breakuot z gościnnym udziałem świętej pamięci Miry Kubasińskiej (wokalistki tego zespołu). Quo Vadis przerwał thrashową historię.

Quo Vadis? Naprzód marsz!

Tym razem szczecińska ekipa wykonała ten sam krok jaki zrobił Proletaryat z tą różnicą, że odbyło się to z bardziej undergroundowego poziomu. Płytę Test Draizea porównałbym z IV Proletaryatu. Wygładzone brzmienie i oko puszczone w stronę słuchacza. Niby zespół poszedł do przodu a jednak został w tyle.

Dla obu grup, Quo Vadis i Proletaryat, kolejne płyty, Uran i Zuum były czarną kotarą, która opadła i… cisza. Żadnych braw, wszyscy się rozeszli. Dziś sam się zastanawiam jak to było, że stojąc tyle razy przed półką z płytami i widząc żółty radioaktywny znak zawsze brałem pod uwagę inną opcję zakupu.

Kreatywność
Przeminął czas, Quo Vadis za sprawą lidera, Tomasza Skayi konekwetnie idzie dalej. W świecie metalu, na polskiej scenie, ten zespół z oryginalnym logo to marka rozpoznawalna i myślę, że szanowana. Polski Kreator? Nie zagłębiam się w szeroką analizę takiego porównania, ale taka łatka jest najbliższa choć zupełnie niepotrzebna.

Quo Vadis robi swoje. Krocząc po kolejny X. Ile w tym jeszcze magi trzech szóstek? A ile romantyzmu na miarę trzech iksów? Dowiem się za dekadę. Najlepszego.
—-
Płyta Quo Vadis Quo Vadis, wydawca Baron Records, 1991
Płyta Quo Vadis Politics, wydawca Baron Records, 1993
Płyta Quo Vadis Test Draizea, wydawca Baron Records, 1995