Kupiłem po raz drugi magazyn Góry. Pierwszy kontakt z tym miesięcznikiem nie zachęcił mnie do kolejnych zakupów. Powód był prosty. Mnóstwo o skałkach i nawet jeśli to jeszcze było do zniesienia to język był na tyle branżowy, że taki laik jak ja nie wiele wiedział w temacie. Pomimo tego opinie miałem pozytywną i wysoko oceniałem pod względem merytorycznym, ale również zdjęciowym.
Zauważony w salonie prasowym numer majowy z nazwiskami Kingi Baranowskiej, Piotra Pustelnika czy Janusza Kurczaby na okładce stał się szybko w moim posiadaniu.
Niekwestionowane sukcesy naszych najbardziej aktywnych w ostatnim czasie himalaistów zasługują na obszerne teksty w branżowym magazynie. Ilość nie zawsze idzie w parze z jakością. Niestety pan redaktor Maciej Ciesielski niezbyt przyłożył się do pytań i z obu rozmów ze zdobywcami Annapurny wyszły wywiady nijakie. Kto czytał relacje na stronach Kingi Baranowskiej oraz Piotra Pustelnika ten wszystkie informacje już zna. Jeśli ktoś nie znał? I w tym miejscu wracam do mojego zdziwienia, że miesięcznik Góry pozwolił sobie na tak słabe, co gorsza pojawiające się w obu osobnych rozmowach takie same pytania.
Dużo lepiej jest już z wywiadem Andrzeja Mirka z Januszem Kurczabem. Wiele wspomnień i ciekawostek. Poznałem też postać Dave MacLeoda. Wspinaczkowego guru.
To wspinanie miało też jakiś udział w zakupie magazynu.
To takie ukryte pragnienie spróbowania. Sprawdzenia jak się to je, ale też i czy potrafię to jeść. Nie ufam sam sobie, że będę w stanie podciągnąć się na rękach. Szukam drążka. Nogi są w stanie wytrzymać mi wiele. Mimo, że zatłuszczone i zastane mięśnie. Ostatnia próba biegu moją standardową trasą zakończyła się sukcesem po 40 minutach. Bywało dużo lepiej. Na basenie zaś idę w zaparte i przekraczam kolejne progi.
Coś jest w tym całym niemyśleniu o wysiłku w czasie wysiłku.
___
Miesięcznik Góry. Górski Magazyn Sportowy nr 5(192) maj 2010