Muzyką pisane


Od dłuższego już czasu niewiele kupuje płyt. Wykrusza się lista wykonawców, którzy przyciągają mnie jeszcze swoją nową muzyką. Owszem pojawia się garstka nowych, Leszek Możdżer, Chris Botti, ale nie zawyża to w żaden sposób średniej. Szczególnie gdy jeszcze te ilości porówna się z zakupionymi w tym samym czasie książkami. Wzięli się więc muzycy na sposób i książki o swoich poczynaniach pisać zaczęli bądź też zlecili.

Tomasz Stańko i jego Desperado jest już u mnie na półce.

Przed kupnem Spowiedzi Kupczyka wzbraniają mnie nienajlepsze opinie na temat poziomu stylistyczno merytorycznego. Grzegorz Kupczyk zapisał się dosyć mocno w mojej edukacji muzycznej, szczególnie na jej początku, więc pewnie przełknę te mankamenty językowe i poznam tajemnicę spowiedzi Grzegorza.

Przeciągając się prace nad biografią Vadera, która ma wyjść spod pióra Jarosława Szubrychta. Mając na uwadze jego styl pisania i świeżo w pamięci doskonałą historię Slayera jego autorstwa będzie to na pewno rzecz godna uwagi.

Kolejna firma ekstremalnego grania, która podjęła się przelania na papier swojej biografii to Behemoth. Kto pisze niewiadomo być może sam lider Adam Nergal Darski. Datę wydania planuje się na przyszły rok kiedy to twórcy Evangelion będą obchodzić swoją dwudziestą rocznicę istnienia.

O tych pozycjach wiedziałem z kilku źródeł cierpliwie czekam poszerzając w między czasie bibliotekę książek o tematyce górskiej.
Dumne postury Dave Musteinea (Megadeth) oraz Jamesa Hetfielda (Metallica) w czerwcowym numerze Teraz Rocka. Nie bez przyczyny, wszak zbliża się Sonisphere Festival na warszawskim Bemowie. Kupiłem.

Oprócz informacji na temat tego największego wydarzenia w dziejach metalu (Wielka Czwórka – Metallica, Slayer, Megadeth i Anthrax po raz pierwszy na jednej scenie!) wyczytałem o kolejnych książkach.

Krzysztof Grabowski, perkusista Dezertera, spisuje dzieje tego wpływowego zespołu. Wszystko oparte ma być o wydarzenia jakie miały miejsce w Polsce w czasie gdy zespół kreował swoją twórczość.

Nieomal jednocześnie ukazać ma się historia kolejnej legendy niezależnego rocka, zespołu Armia. Książka ma być dziełem głównego inicjatora całego przedsięwzięcia, niekwestowanego szefa kreacji tekstowej i wokalnej, Tomasza Budzyńskiego. Biografia nosić ma tytuł Soul Side Story. Mając w pamięci ile wydarzyło się i dzieje wokół tego zespołu nie wątpię w chęć jej zakupu.
Tyle o tym co się pisze, a moje interesowanie wzbudza.

Zaś na regałowych półkach są już Władcy Chaosu (oryginalny tytuł Lords of chaos – the bloody rise of the satanic metal underground, autorstwa Moynihan Michael, Soderlind Didrik) w przekładzie Bartosza Donarskiego. W chwili kiedy przelewano krew i palono kościoły w Skandynawii, głównie w Norwegii, temat ten był mi daleki. Obstając twardo przy thrashu, w tym czasie, nie interesowała mnie ciemna strona metalu. Kiedy jednak muzyka wygrała z dziecinadą przyszła chwila kiedy płyta po płycie zacząłem wędrować do odtwarzacza. Tak krok po kroku poznałem te bardziej i mniej wartościowe pozycje ekstremalnego grania z północy Europy. Dzięki Władcy Chaosu jest szansa poznania skąd, po co, kto i dlaczego. Myślę, że skorzystam.

Książki, biografie muzyczne, to nie raz podsumowanie również mojego życia. Odnajduję się w czasie i miejscu. Wracam pamięcią do chwil, momentów, w których w jakiś sposób uczestniczyłem. Nie raz dowiaduje się też czegoś nowego. Lubię czytać, w chwilach przerwy, nad lepszym jutrem.