Do czego potrzebne jest konto w banku?
Przede wszystkim to bezpieczeństwo Twoich środków do życia. Nie chodzisz z całą gotówką po świecie, ani nie trzymasz ich w skarpecie. Gwarancję ulokowania ich w banku zapewnia BFG.
Ponadto:
- Wpływ środków, z wynagrodzenia lub inne uznanie.
- Opłata rachunków bez konieczności stania na poczcie.
- Swobodne płacenie kartą płatniczą w sklepach i Internecie.
- Gotówka, w razie konieczności dostęp do bankomatu.
Zakładasz rachunek w banku. Podpisujesz umowę, dostajesz dostęp do systemu bankowości internetowej, instalujesz aplikację na telefonie, odbierasz kartę płatniczą. Ludzie, którzy się tym zajmują muszą z czegoś żyć.
To co bank ma zdeponowane na kontach, może pożyczyć innym. Sam też pewnie choć raz potrzebowałeś więcej pieniędzy niż akurat miałeś. Najprościej wziąć kredyt. Pożyczka kosztuje, a to co oddasz bank inkasuje na plus. Odda tym, którzy powierzyli swoje oszczędności na procent, a resztę, po opłaceniu kosztów, zapisze na plus. Do kosztów wlicza utrzymanie pracowników.
Gdyby opisany model działał idealnie czy bank miałby czelność pobierać opłaty za prowadzenie rachunku? Dostęp do bankowości internetowej? Posiadanie karty płatniczej? Zarząd banku uzależniony jest od rady nadzorczej. Ci uzależniają swoich pracowników od wyników. Kuszą premiami. Spirala się nakręca. Siłą napędową jesteś ty. Nie do końca.
Bank musi wykładać określone kwoty na utrzymanie różnych instytucji. Jedne pełnią funkcje kontrolne, inne na przykład odpowiadają za rozliczenia środków. W końcu płacisz za czynsz na konto w spółdzielni w innym banku. Ktoś też musi się zająć obciążeniem twojego rachunku gdy dokonałeś płatności karta. Wypłaciłeś pieniądze w bankomacie? Ktoś musi go zasilić nowymi środkami.
Nie będziemy tu zagłębiać się w sferę Zarządzania finansami banku. Choć może jeszcze bardziej dogłębna analiza uświadomiłaby dlaczego banki zabiegają o klienta. Czy kiedyś będą miały dość?
Za wabik odpowiedzialny jest marketing. Mniej lub bardziej nachalny. W czwartym kwartale 2017 roku na czoło wysunął się BZ WBK. Okazuje się, że nie tylko kusi on nowych klientów do skorzystania z jego usług, ale również namawia starych do zmian. Te mają być pozytywne, takie jakie chce.
Gdy zakładałem konto w BZ WBK było to następstwo długiej analizy ówczesnej oferty rynkowej. Zwroty za opłaty związane z mediami, do tego oprocentowanie rachunku nawet do 3% (gdy saldo rachunku stanowi od 2001,00 do 3000,00 PLN). Nie było nic ciekawszego. Przez jakiś czas miałem jeszcze kartę. Swobodny dostęp do wypłat ze wszystkich bankomatów kosztował mnie 7,00 PLN miesięcznie. To wszystko czego bank chciał w zasadzie ode mnie.
Szerokim echem wśród klientów okazała się zmiana opłat i prowizji. Wprowadzono opłaty za usługę szybkich płatności internetowych, zlecenia stałe i hasła jednorazowe. Te ostatnie wywołały dyskusje. Fala krytyki spowodowała o wprowadzeniu promocji, a z czasem wycofanie się z opłaty. Bank pikował w dół. Nie zrezygnowałem z usług, ale zacząłem częściej korzystać z innego banku.
Konto w ING Bank mam bardzo długo. Od dobrego roku uwaga klientów skupia się na nowym systemie bankowości internetowej. Do tego atrakcyjne konta oszczędnościowe (bonus). Fala krytyki popłynęła w chwili gdy bank wprowadził warunki i prowizje za wypłaty gotówki w obcych bankomatach. W aglomeracji śląskiej nie stanowi to według mnie problemu. Gdzieś indziej jestem to w stanie zrozumieć.
W ostatnim czasie bank ze pomarańczowym lwem zaproponował konta wielowalutowe. Sprawny kantor online z rozsądnym przelicznikiem. Dobra rzecz. Niestety Moje ING funkcjonuje dobrze dla osób samodzielnie prowadzących rachunek. Chce mieć konto wspólne? Odwiedzam oddział. Jest to jakiś sposób na utrzymanie placówek. Ma się to jednak nijak do nowoczesnej bankowości internetowej.
Zdarza się, że bywam poza Polską. Nawet wygodne z pozoru konto walutowe i jedna karta płatnicza nie spełniają oczekiwań gdy przebywam choćby na Węgrzech lub Chorwacji. O ile Bank ING spełnia oczekiwania w zakresie płatności w walucie Euro to transakcje kartą płatniczą z BZ WBK wołają o pomstę do nieba! Czy zastąpi to Konto Jakie Chce? Otóż niestety nie.
Mam więc konto w dwóch bankach. Nie są idealne w obsłudze, ale to optymalna oferta na rynku. W przypadku awarii pozwala mi zachować ciągłość dostępu do własnych środków. Nie zrezygnowałbym z żadnego z nich właśnie przez wzgląd na możliwość alternatywnego dokonania operacji w przypadku gdy w jednym z nich jest awaria.
Nie zmieniłbym też samej oferty, szczególnie jeśli chodzi o ofertę Konto Jakie Chce. Nawet jeżeli 100.000 ludzi popełniło wcześniej błąd z wyborem oferty ja zostaje przy swoim. Jednak do transakcji walutowych i płatności kartą poza terytorium kraju dobieram jeszcze trzecią opcję – Revolut.
To sensacja na rynku płatności kartowych. Oferta nr 1 dla wszystkich podróżujących pomiędzy krajami, w których obowiązują różne waluty. Z Revolut można korzystać także przy zwykłych codziennych płatnościach. Jak się za to zabrać?
Pobieramy aplikację i rejestrujemy się. Zrobicie to bezpośrednio ze sklepu aplikacji waszego systemu lub zajrzyjcie na stronę revolut.com.
Koszt przesyłki karty wynosi obecnie 9 zł. Należy zatem wpierw doładować konto. Transakcja kartą, przelew lub Apple Pay to trzy możliwości. Pierwsza wydaje się najkorzystniejsza i najszybsza. W przypadku drugiej Wasz bank pobierze stsowną opłatę za przelew na konto w Wielkiej Brytanii. Ostatnia nie wchodzi jeszcze w Polsce w grę.
Zamówiona karta dociera nie jak szacunkowo przypuszczano w 10 dni, a zaledwie cztery! Aktywacja karty, a tym samym zwiększenie limitu do 60.000 zł obrotu rocznie, wymaga autoryzacji naszej tożsamości.
Można się w tym miejscu zawahać. Zdjęcie dowodu odonidyego i twarzy wykonane smartfonem przesyłam w nieznane świat wirtualny. Argument przemawiający jest jeden: codziennie robi tak około 3 i pół tysiąca ludzi na świecie.
Pierwszą płatność wykonujemy przy użyciu chipa i PINu. Kolejne można realizować już zbliżeniowo.
Revolut nie odkrywa Ameryki. Ich aplikacja jest prosta w swym założeniu. Szybko zorientujemy się, że ma wszystko to czego do szczęścia nam potrzeba.
Rozbudowane systemy bankowości internetowej stają się office’ami, z których przeciętny użytkownik wykorzystuje około 10%. Revolut nie jest po to aby płacić nim za czynsz, wodę i media. On ułatwiać ma nam zakupy z każdego miejsca na świecie gdzie jesteśmy. Pozwola na wypłatę gotówki bijąc całą bankową konkurencję na korzyść klienta.
Dlaczego banki o globalnej strukturze działania na to nie wpadły? Może chciały, ale regulator skutecznie wiąże im ręce. Zatem korzysta trzeci.
Mówi się o Revolut coraz więcej. Sama instytucja też nie próżnue walcząc o zezwolenia, które umożliwią jej udzielanie kredytów czy zakładanie depozytów. Czy na tej linii także okaże się konkurencyjny?
Osobiście życzyłbym sobie, aby przy utrzymaniu tak wysokiego poziomu funkcjonalności, rozsądku, opłacalności Revolut rozwijał się w myśl przepisów dyrektywy Payment Services Directive 2 (PSD 2) uchwalonej przez Parlament Europejski. W szczególności w zakresie Account Information Service (AIS) czyli informacji o stanie moich rachunków bankowych posiadanych w różnych bankach.
Idealnie byłoby mnie moduł analiz wszystkich wydatków zasilany ze wszystkich swoich rachunków automatycznie. W jednym miejscu widzimy wszystkie nasze obciążenia i uznania. Chwili obecnej banki zachęcają do korzystania tylko ze swoich usług. Mieć rachunek w jednym banku to nie rozsądne, o czym wspominałem i podkreślam na każdym kroku.
Revolut do pełni szczęścia musiałby jeszcze dodać możliwość realizacji przelewów. Do tego potrzebny jest polski IBAN. Czas pokaże, czy będzie on tylko niezależnym modułem do transakcji walutowych oraz alternatywą do płatności w Internecie. Póki co przy tej trzeciej opcji nie prosi nas o dodatkową autoryzację w ramach 3D Secure.