Ax Libereld… (2001, self-released)
Dwa obejrzane koncerty i stanowcza decyzja – muszę mieć ich płytę!!!. Załapałem się na resztkę pierwszego nakładu gustownego digi packa. Okładka na lewo, okładka na prawo, płyta do odtwarzacza i znowu te dźwięki…
Przy najmiej do dnia dzisiejszego nie miałem do czynienia z lekami psychotropowymi. Nie wiem jakie jest ich działanie. Czy wiedzą o tym muzycy Psychotropic Transcendental? Coś musieli na ten temat zgłębić, lecz zamiast zostać dilerami postanowili zawładnąć ludźmi za pomocą dźwięków. Szanować należy ich więc już zato, że zamiast brać, dają możliwość poznania dźwięków niezwykłych. Ax Libereld… to prawie godzina obcowania z muzyką, która wprowadza słuchacza w trans. Nie należy jednak mylić z transem w jaki popadają ludzie oddając się dźwiękom muzyki klubowej. Psychotropic Transcendental zapewnia ci stan, który potrafi ukoić cię swym spokojem, byś za chwilę czuł w sobie niepewność zdążającą ku przerażeniu.
Jeżeli nie przekonuje cię to co piszę, to pozwól, że określę Ax Libereld… dosadnej. Ax Libereld… to płyta jakiej na polskim rynku jeszcze nie było! Muzyka z najwyższej półki, którą docenią tylko ci, którzy usłyszeli choć jej parę nut. Brzmi jak bzdet, ale piszę to będąc w pełni sił umysłowych, od czasu odkrycia przeze mnie nieistniejącego póki co zespołu Something Like Elvis nie znalazłem dla siebie muzyki tak świeżej i mocno przyciągającej jak ta, która zawiera się na Ax Libereld…
Jak wspomniałem na początku kończy się na dzień dzisiejszy pierwszy nakład, co też dowodzi w jakimś stopniu, że wiele prawdy jest w tym co napisałem powyżej. Nie pojętym jest dla mnie fakt braku zainteresowania ze strony wytwórni fonograficznych. Nie bądźcie głusi jak łowcy talentów i przy nadarzającej się okazji sprawdźcie co ma do zaoferowania Psychotropic Transcendental. Według mnie mają wiele, o wiele więcej niż nie jeden pupil maestremu.
___
Tekst z 2005