Olaf Deriglasoff


Produkt (2005, Polskie Radio)

Jak do tej pory Olaf Deriglasoff był w ostatnim czasie postacią drugiego planu. Grywał z Maćkiem Maleńczukiem, brał udział w ubocznych projektach Kazika Staszewskiego. Homo Twist powstało zmarłych, ale nie podpiera się już brzmieniem basu Olafa. W wizjach Kazika też jak na razie nie ma miejsca dla niego, a może jest lecz sam bohater postanowił wyjść z cienia. Jeszcze nie pewnie pod nazwą Os Gatos, by w końcu zrozumieć, że ma się na tyle znane nazwisko iż można zrobić coś naprawdę własnego. Pomogli mu w tym muzycy zespołu Kości – Garwolem i Mario. Efekty swej pracy przyozdobili czarno czerwoną okładką i nazwali od tak po prostu Produkt.

Wystarczy pierwsze uważniejsze przesłuchanie by przekonać się, że ta płyta nie jest pełną całością, gdzie kolejny utwór jest konsekwencją poprzedniego. Otwierająca Norwegia wprowadza w nieco transowe dźwięki. Spokojna powiedziałbym melorecytacja tekstu. Szybko jednak następuje zmiana nastroju. Perełka to już wyśpiewana historia z życia wzięta podparta skoczniejszym rytmem. I tak przez całą płytę doświadczamy dwóch oblicz tego Produktu. Z małym wyjątkiem w Mario, Garwol i ja, miniatura jakby przypadkiem zarejestrowana na rozgrzewkę podczas próby.

Pierwsza solowa płyta Olafa Deriglasoffa nie jest zapisem chwili. Nie postała nagle, z przypadku, bo ktoś akurat złożył mu propozycję. Ten basista, gitarzysta, wokalista ujawnił światu to co przez lata nie dawało się wykorzystać tam gdzie akurat grał. Być może jako całość nie trzyma się to przysłowiowej kupy, ale jest rzeczowym dowodem na to, że ten człowiek ten miał znaczący wpływ na kształt muzyki jaką grywał przez lata z innymi. Bez przepychania się łokciami i przesadzonych zapowiedzi co to się teraz światu zdystansował produkty kolegów u boku, których równie cicho i spokojnie wyrobił sobie własną markę.

Ktoś może powiedzieć w tym momencie, że Olaf znany już jest od lat ze swojej punkowej załogi Dzieci Kapitana Klossa. Też go pamiętam z tamtych lat, ale lepiej o tym głośno nie wspominać. Zdecydowanie wolę go w obecnym obliczu, na czele trzyosobowego, soczyście brzmiącego, rockowego składu, niż ciągnącego trupa z przyczepioną wstęgą wielki reunion.

Wracając do Produktu. Udany pierwszy krok. Osobiście jestem ciekaw, w którą stronę się zwrócą, czy tą weselszą z pod znaku wspomnianej Perełki, Kosmodres, tytułowego Produktu, lub też w klimaty rodem z Norwegii, czy Amorte. Co ma być to będzie, tymczasem Olaf Deriglasoff podpisał się na produkcie, który pomimo swej nierówności stylistycznej, wart jest odnotowania w umysłach co bardziej zgłodniałych rock fanów.
___
Tekst z 2005;