Nomad – Transmogrification (Partus)


Nomad - Transmogrification (Partus)
Nomad – Transmogrification (Partus), zdjęcie: materiały promocyjne

Na początku był news, a potem było play. Dlaczego by nie sprawdzić wreszcie tego co robi sideman Behemoth – Patryk Setha Sztybera poza koncertową działalnością w ekipie Nergala, Oriona i Inferno? Cała trójca udziela się stosunkowo aktywnie poza głównym zajęciem. Tym bardziej Seth nie powinien próżnować. Okazja jest znakomita – płyta Transmogrification (Partus) grupy Nomad.

Chodzi mi po głowie początek A Wanderer Without a Shadow. Co mi to przypomina?! I za cholerę nie wiem, ale wciąg i wchodzi w ucho jak mało co w ostatnim czasie. Czy gra Piotra Ślęzaka nie przypomina wam brzmienia basu Novego? Po nitce do kłębka i nasuwa mi się skojarzenie z Dies Irea. Przemawia, czy raczej growluje za tym wokal Bleyzabela. Nomad nie wymyśla od nowa koła. Robi swoje i przyznam szczerze, że od czasu fali wydawnictw z szyldem Empire Records nie słyszałem takiej płyty Transmogrification (Partus).

In the Hands of Progression burzy atmosferę, jakby tunel, którym miałem przedostać się do przeszłości zaczął się zawalać. Nie wiem skąd ta siła skojarzeń, ale żeby przywołać z otchłani Shadows Land?!

Clouds of Hills to przebudzenie, jakby po wymęczonym wejściu na szczyt zacząć spadać w dół, nabierać tempa aż w końcu zacząć uderzać o wypusty skalne. Linie wokalne mocno zakorzenione w behemothową konwencję (czasy zaszły wydawnictw od Thelema.6 po Demigod, a nawet Evangelion.

Nomadeus to już rozjazd walcem, choć mam wrażenie, że nałożono na niego ogumienie. Zgniata ściska, ale nie potrafi zmiażdżyć. Zdecydowanie wysuwa się tutaj na czoło solówka. Wracają głosy, który pojawiły się w otwierającym A Wanderer Without a Shadow. Gdzieś też już to słyszałem, ale pozostając przy Nomad to mocno zaznaczą się w kolejnym utworze.

Pantocrator to najjaśniejszy punkt Transmogrification (Partus). Ten blask bije z solówek. Gitara na tej płycie jest niekonwencjonalna, wyłamuje się ze współczesnego kanonu bzyczenia, którym sam tak mocno się zaraziłem.

The Graceful Abyss jest najbardziej atmosferyczny na całym wydawnictwie. Budowany jest klimat i pomimo całego wysiłku i energii nasuwają mi się kolejne wnioski. Nie pasuje mi zupełnie wokal Bleyzabel Balberith. To nie pierwszy moment

film Narnia, zdjęcie: okładka DVD

Inconsolable Longing podtrzymuje konwencje poprzedniego numeru. Znów gitary, z basem, stopień, po stopniu, dołączają głosy. Spokojna atmosfera wygasza ledwo żarzące się palenisko. Nie udało rozpalić się ognia. Zabrakło wiatru, mocy z płuc, świeżości i polotu.

Transmogrification (Partus) to echo muzycznej historii nie zawsze tej miło zapadającej w pamięci. Choć jeżeli spojrzeć to ma w sobie silna moc do przywoływania skojarzeń. Nawet okładka od chwili gdy ujrzałem ją po raz pierwszy przypomina mi tą z filmu Narnia, super produkcji Disneya.

Grupie Nomad brakuje spokoju ducha. Zbyt wielki chaos panuje na płycie. Silnie osadzone korzenie w death metalowej konwencji chcą wyrwać się w mrok. Niespokojne duszom brak jednak okiełzania i co rusz wymyka się wszystko, traci spójność i harmonię. To nie chaos. Raczej stajnia augiasza.
___
Płyta Nomad Transmogrification (Partus), wydawnictwo Witching Hour Productions, 2020