Morbid Angel


Blessed Are The Sick (1991, Earache)
Do czasu usłyszenia tej płyty myślałem, że nie da się zagrać death metalu inaczej niż robiło to Death, czy Obituary. Błędne myślenie. Najpierw kilka wywiadów, z które może nie dały mi zbyt wiele pojęcia o samej muzyce, ale zaintrygowały wypowiedziami muzyków. Kalkulacja, czy inteligencja? Kiedy przyszło mi stanąć twarzą twarz muzyką morderczych aniołów zrozumiałem, że nie wiele jeszcze słyszałem. Można bowiem zbliżyć się do furii i precyzji Slayera, zachowując swoją nie zaślepioną twarz. Polecam odważnym.

Convenant (1993, Earache)
Dostać w prezencie od własnej matki płytę Morbid Angel to jest coś! Owszem droga mama nie wiedziała zbytnio co kupuje, choć na okładkę pewnie spojrzała, muzyka być może też obiła się jej o uszy kiedy przechodziła obok drzwi mojego pokoju. Mnie natomiast muzyka z Convenant nie tylko obiła się o uszy, ale stała towarzyszem na wiele dni, tygodni. Ta płyta to klasa sama w sobie, zespół w przeciwieństwie to całej hordy death metalowych grup nie postawił na prędkość, a na ciężar. I mógłby zmiażdżyć nie jednego. Precyzja wykonania w każdym calu. Niecodzienne uwielbienie gitarzysty Treya, jak na muzyka death metalowej grupy (jego idolem jest Eddie Van Halen), daje się odczuć bardzo wyraźnie. Doskonałe wokale Davida Vincenta, znakomita gra bębnów Pete’a Sandovala i produkcja, przy której maczał palce niejaki Flemming Rasmussen współpracownik Metalliki. Wszystko to wiąże się w oryginalną, niepowtarzalną całość dając nam płytę Covenant. Polecam miłośnikom nie tylko metalu (Ci szanujący znają już ją na pewno), a również miłośnikom gitarowego rocka, jestem pewien, że znajdziecie tu coś dla siebie.

Tyrants From The Abyss – A tribute To Morbid Angel (2002, Empire)
Morbid Angel to zespół wzór. I co by nie napisać swoje miejsce w panteonie nie tylko metalu, ale i rocka ma na pewno. Ich status urasta to miary niemal bogów. A bogom składa się hołd. I tak też zrobiło czternaście zespołów, które w mniejszym lub większym stopniu pod wpływem Morbidów są. Dzięki Thrash’Em All hołdu tego może posłuchać większa rzesza mniej lub bardziej zainteresowanych (płyta dołączona do numeru 4/2002). Zatem na Tyrants From The Abyss wściekły Zyklon, nieustępujący im Luciferion, Vader z intrygującym wstępem, młuckę w wykonaniu Infernal, rozpędzony AngelCorpse, ciężki Soulreaper, sieczkę w wykonaniu Centurian, bliski ideału Throneaeon, pędzący (na oślep?) In Reternium, walcowaty i wolny Excommunion, nienaganni uczniowie czyli Diablolic, wolno coraz szybciej Divine Rapture, Krisiun szybciej tym cieplej (wiadomo piekło musi być), krótki, ale treściwy w swej formie Behemoth. Wszyscy tyrani zagrali kompozycje, których zepsuć się raczej nie dało. Wiadomo to i owo bardziej przypada do gustu niż coś innego. Dobrze, że hołd ten złożyli muzycy znający i ceniący twórczość Morbid Angel, gorzej by było gdyby za te kompozycje zabrały się grupy np. pokroju Theatre Of Tragedy. Była by z tego tragedia nie wątpliwie, a tak mamy dosyć ciekawą składankę, w silnej obsadzie, dzięki, której można poznać ich warsztat słuchając przy tym klasyków stylu zwanego death metal.
___
Tekst z 2002