Wciągnęła mnie jak tworząca się nagle szczelina i wpadłem po sam pas.
-Będę Ci czytał do snu.
-Dobrze, może tak być.I od zaznaczonej zakładką strony zacząłem. Kolejnego dnia, w przerwie poobiedniej wpadła mi w ręce. Mam problem by się od niej oderwać. Piszę, nie powiem jak mi idzie, bo za chwile okaże się, że jest odwrotnie, ale nawet kładąc się grubo po północy pochłaniam wzrokiem choć kilka stron. Z trudem odkładam ją i gaszę nocną lampkę.
Martyna Wojciechowska w niesamowity sposób opisuje swoją przygodę z górami. Przesunąć horyzont to nie tylko zimny dziennik z wypraw, ale doskonały dźwig podnoszący ducha czytelnika. Nie ważne co teraz robisz i z czym masz właśnie problem. Jej siła sprawia, że dostajesz kopa i ruszasz do przodu.
Wrócę pewnie jeszcze nie raz do tej książki, którą czyta się z zapartym tchem.
W przeciwieństwie, niestety, do Ostatniej defilady Suworowa. Wiem, tematyka odmienna, ale dla mnie to bez znaczenia. Książka ma nieść czytelnika przez strony, wciągnąć go i nie wypuścić nim zamknie tylną okładkę. Tymczasem niekończące się wywody na temat nauki jazdy konnej przez Stalina odpychają mnie od tego tytułu. Mam wrażenie, że wątek jest już tak przeorany, że wręcz czuje zapach tego konia. Może to on czyni tą blokadę nie do przebicia? Pewnie skończy się tym, że zabiorę ją na wakacje, bo Przesunąć horyzont będzie już dawno przeczytana. O tym fakcie nie omieszkam wspomnieć.
Czas na zmianę tematyki myślenia i powrót do Strategii i modeli gospodarki elektronicznej. W skrócie jedynie nad mienie, że jeżeli w wykonywanej przez Ciebie pracy masz do czynienia cokolwiek z kreowaniem wizerunku, analizą działalności firmy to warto zajrzeć do tej publikacji. Mnie przydaje się bardzo.
Skąd ta herbata z cytryną? Wiernie towarzyszy mi późnymi wieczorami przy blasku ekranu i lampki na biurku. Piszemy.