Tłusty czwartek minął. Pączki z nadzieniem różanym i te beznadziejne zjedzone.
Dzień wcześniej, w środę przed 12 w południe, złożyłem dwie dyspozycje przelewów do różnych banków. Wysyłka eliksirów zewnętrznych wykonana została przed godziną 12:30. Pierwszy przelew dotarł w tym samym dniu po godzinie 17. Drugiego nie było nawet o 8 rano. Może zasypane pączkami rozliczenia nie śpieszyły się z pracą. Nie mniej prędkość działania w przypadku ING Bank pozostawia wiele do życzenia. Pieniądze na koncie pojawiły się dopiero po 12. Dwudziestoczterogodzinny proces przelewu to w dzisiejszych czasach zdecydowanie za długo. To nie pierwszy wyścig tego typu jaki zorganizował. Niestety lwi bank zawsze jest ostatni.
Konta osobiste są już nie tylko za darmo, ale jeszcze kuszeni jesteśmy zwrotami pieniędzy za płatność kartą danego banku. Inni obiecują nam powiększenie salda. Wszędzie kryje się kruczek, ale nikt nie powie jakie są zależności. To trzeba doczytać lub dopytać osobiście.
Konto dla klientów indywidualnych powinna cechować wygoda i prędkość działania. Nie mam tu w żadnym przypadku na myśli tzw. zleceń ekspresowych, które zapewniają dostarczenie pieniędzy w piętnaście minut od zlecenia. Chodzi o najzwyklejszy przelew. Bankowość elektroniczna to nie tylko bezpieczeństwo i wygoda. To także rzetelna i szybka realizacja odbioru i wysyłki przelewów. Grając w szachy z pączkiem w ręce chyba się o tym zapomina.
Kiedy zakładałem pierwsze swoje konto w życiu odradzano mi ówczesny Bank Śląski. Każdy kto zlecił przelew wynagrodzenia do tego banku narzekał na fakt dostępności pieniędzy w określonym czasie, nawet gdy zostały wysłane przez pracodawcę kilka dnia wcześniej. Myślałem, że głosy krytyki dotarły do odpowiednich komórek i nikt nie kładzie już ręki na pieniądzach klienta tylko stara się udostępnić je jak najszybciej właścicielowi, ku jego zadowoleniu. Kilkumiesięczne doświadczenie z kontem Lew Direct wskazuje, że to jeden z faktów, które lepiej przemilczeć. Zresztą trudno mówić coś mając usta pełne pączków. Bez nadzienia.