Baal, wokalista i basista zespołu HELL-BORN stwierdza poniżej, że jeśli do tej pory nie sięgnęliście po Cursed Infernal Steel to już raczej tego nie zrobicie. Wytykać mu błędy to trochę ryzykowna sprawa, mam jednak nadzieje, że zarówno poniższy wywiad jak i inne okoliczności przyrody zachęcą do zakupu ich płyty.
Witam! Płyta Cursed Infernal Steel dostępna jest wraz z dziewiątym numerem Mega Sin. Zanim przejdę do jej zawartości muzycznej chciałem zapytać jak w chwili obecnej, kiedy pomysł już został wcielony w życie, zapatrujecie się na niego? Innymi słowy z perspektywy tych kilku tygodni od kiedy magazyn jest na półkach w salonach prasowych uważacie to za dobre, czy złe posunięcie?
Jako że to już więcej niż kilka tygodni, mam możliwość jeszcze bardziej obiektywnej oceny. Polskie wydanie Cursed… jako dodatku do Mega Sin uważam za przedsięwzięcie niezwykle udane. żadne z naszych dotychczasowych wydawnictw nie miało po premierze tyle prasy w kraju. Pojawiło się dużo recenzji, dyskusji, etc. Dodatkowym plusem jest to, że nieporównywalnie większa ilość ludzi miała możliwość zakupu oficjalnego wydawnictwa.
Powoli redakcja Mega Sin zapowiada kolejny numer swojego pisma. Obecny zostanie wycofany ze sprzedaży i co dalej z dostępnością tego krążka w Polsce?
Nie ma powodu do jakichkolwiek obaw. Death Solution pozostaje właścicielem praw do tego materiału i będą kolejne tłoczenia. Płyta będzie w sklepach i sprzedaży wysyłkowej.
Czy wyjaśniły się już sprawy dystrybucji poza Starym Kontynentem?
Tak. Zakończyłem rozmowy z Johnem McEntee i Cursed… zostanie jeszcze w tym roku wydane licencyjnie w USA. Jeśli chodzi o pozostałe rynki sprawa jest wciąż otwarta. Szczególnie zależy nam na Ameryce Południowej, ale problem z nimi polega na ich ubóstwie. Za licencje takich tytułów jak płyty DARKTHRONE tamtejsze firmy płacą 1000 – 1500 usd. Nikt nie chce oddawać swojej pracy za darmo, zwłaszcza, że nagrywamy i produkujemy za własne pieniądze, z drugiej strony chcemy, aby płyta osiągnęła potencjalną dostępność w skali globalnej.
Macie świadomość tego, że poprzednie Wasze płyty były nagminnie kopiowane na CD-Ry. Dzięki innej formie dystrybucji Cursed Infernal Steel bez wątpienia dotrze do większej ilości ludzi. Będą to nie tylko Ci, którzy znali Was wcześniej, lecz także osoby (jak niżej podpisany), którzy kojarzyli nazwę, ale nie koniecznie znali wcześniejsze wydawnictwa. Spodziewacie się polepszenia frekwencji na koncertach, może już docierają do Was sygnały od ludzi piszący, że nie znałem Was wcześniej (…) gracie świetną muzykę!?
Jak już wspomniałem, odzew na Cursed… przebija zdecydowanie to, co obserwowaliśmy do tej pory. Są to między innymi sytuacje, o których piszesz. Bardzo mnie cieszy fakt, że grając niemodną muzykę potrafimy rzetelnym i szczerym graniem przekonać do siebie nowych fanów. Starym zaś pokazać po raz kolejny, że wykuta w Piekle stal nie rdzewieje!
Dołączony do gazety Cursed Infernal Steel przyjął formę niemal undergroundową. Zamiast grubej książeczki z tekstami (o której wspomniałeś słowo w wywiadzie dla Mega Sin) dostaliśmy prostą stronicową czarno-białą okładkę. Rozumiem koszta, ale trochę ta oprawa graficzna rozczarowuje. Pomijając już Twoją wypowiedź, dla kilku osób, które mogłyby zwabić się na Waszą oryginalną płytę, znów stwierdzą, że płytkę wypali, a okładką z ksero niczym nie będzie się różnić od oryginału. Wiedzieliście o takiej szacie, czy wyszło to w późniejszej fazie, kiedy okazało się, że koszta mogą przewyższyć założony plan cenowy?
Baal wspominał i Baal nie miał na celu wprowadzania kogokolwiek w błąd. Takie były pierwotne ustalenia z Death Solution, takie też informacje podawałem do wiadomości zainteresowanych. Byliśmy w tym układzie pośrednikiem i uznaliśmy w pewnym momencie, że nasza rola się skończyła. Conquer dogadywało tą sprawę z Death Solution i to właściwie ich należało by pytać dlaczego wydanie dołączone do Mega Sin wygląda tak, a nie inaczej. Swoją drogą, z kolekcjonerskiego punktu widzenia, jest to fajna sprawa. Sam mam wiele wydawnictw na wszystkich dostępnych nośnikach, niejednokrotnie również regionalne wydania i uważam za dobre, gdy takie edycje różnią się od siebie. Tyle.
(Jak się okazuje moje wydanie okazało się zupełnym rarytasem. Z niewiadomych przyczyn oprócz pierwszej – ostatniej strony okładki nie posiada ono reszty książeczki z tekstami. Sprawa została już wyjaśniona z wydawcą. Na chwile obecną nie zamierzam się pozbyć płyty, więc proszę nie przeszukiwać stron z aukcjami internetowymi -autor)
Pomijając już okładkę, na szczęście dla nas wszystkich muzyka doskonale broni się sama. Bagaż doświadczeń, wylanego potu na próbach. Z latami łatwiej tworzy się muzykę dla HELL-BORN, czy kiedy trzeba zabrać się za nowy materiał, rodzi się on obecnie w bólach?
Muzyka dla nas jest przede wszystkim odskocznią od codzienności. Sposobem na spędzenie wspólnie czasu, stworzenie czegoś. Daje nam przyjemność i satysfakcje. Nasze produkcje nigdy nie rodziły się w bólach. Po prostu nie marnujemy czasu ani na próbach, ani w studio. Dopóki muzyka będzie z nas naturalnie wypływać – HELL BORN będzie nagrywać, koncertować i funkcjonować. W innym przypadku, kiedy trzeba by odcinać na siłę kupony, nie zawahałbym się ani chwili z decyzją o zakończeniu działalności.
Trudno nie dostrzec produkcji Cursed Infernal Steel. Chwalicie na lewo i prawo pracę braci Wiesławskich i ich studio Hertz. W sumie dziewnym nie jest, skoro brzmienie krążka wgniata w ziemię. Nie dawno słuchając Waszej płyty naszła mnie refleksja, że tak pewnie brzmiałby dziś KREATOR gdyby tworzył jeszcze w stylu z epoki Pleasure To Kill. Porównanie w sumie nie przypadkowe, rzecz rozbija się o gitary, które u was noszą podobny ładunek mocy. Nie jest to w żadnym razie zarzut kopiowania, ale riffy wychodzą wam, podkreślam dla wyrobionego w tym stylu fana, naprawdę chwytliwe. Na dowód przyznam się, że po paru dniach przerwy czegoś mi brakowało, coś za mną nie ustanie chodziło. Włączyłem w końcu znów Wasz CD i nagle to było to. Chciałem dowiedzieć się, czy fakt tej chwytliwości Was nie martwi (w żadnym przypadku nie mam zamiaru udowadniać, że jest to materiał łagodny, czy łatwy w odbiorze), w jakim stopniu stawiacie na to by muzyka była zapamiętywana, no i czy istnieje przy jej tworzeniu jakieś założenie, że jeśli się nie ma potencjału by dobrze się sprawdzić na żywo to do kosza z nią?
Chwytliwość o której piszesz i porównanie do KREATOR (jeszcze z tak pięknego okresu) to komplementy, które są niezwykle trafione. Taki był metal lat 80-tych, na takim się wychowaliśmy i taki metal gramy. Płyta ma być skomponowana tak, że po jednym przesłuchaniu nucisz sobie riffy i podśpiewujesz refreny. To jest to, co w muzyce zawsze najbardziej lubiłem. Jaka frajda jest w słuchaniu rzeczy, które wyłącznie najwyższego formatu muzyk jest w stanie zapamiętać czy też przeniknąć przez ich strukturę i zrozumieć dany utwór. Takiej muzyki gra się mnóstwo, taka muzyka nie może się podobać. To wyłącznie moda. Ludzie pod sceną nie znają tekstów, nie są w stanie nawet rozróżnić zwrotek od refrenów, ale w zaparte napierdalają włosami i podniecają się przy pisuarowych rozmowach jaki szybki jest bębniarz i jak gitarzysta przebiera palcami. To nie jest nasze podwórko.
Skoro mowa wspomniałem o zespole Milla Petrozza, w jakim stopniu jego starsza i obecna twórczość wpływa na to co tworzy HELL-BORN?
Starsze baaaardzo, nowe mnie nie przekonują. Szczerze mówiąc, ekipa Petrozzy przestała do mnie trafiać już po Extreme Aggression. Moje ulubione materiały to Pleasure to Kill, Endless Pain i Terrible Certainty.
Przyczepiono Wam łatkę zespołu grającego w stylu black-death metal. Nie odrywacie jej za wszelką cenę od siebie. Macie swój cel i twardo stawiając kolejne kroki w obranym kierunku. Zdarzyły się przypadki, że podszedł do Was gość zupełnie nie przypominający standardowego fana metalu, który wyraził pozytywne zdanie na temat Waszej muzyki, dodając przy okazji, że na co dzień nie ma zbyt wiele do czynienia z taką ekstremą?
Po raz kolejny zaapeluję do przylepiających łatki. Po chuj robicie sobie kłopot, a nas próbujecie wpakować do worka, do którego nie pasujemy. HELL-BORN gra Hell Fuckin’ Metal! Tak się nazywa nasza muzyka i żadne szufladkowanie, przyczepianie, nalepianie itp. tego nie zmieni. Nie muszę niczego sobie odrywać, bo po prostu nie przyjmuję do wiadomości pewnych spraw. Jeśli dla kogoś jest zbyt trudne zapamiętanie prostego terminu – niech się zajmie odpowiednim do swojej sprawności intelektualnej zajęciem.
Co do sprawy drugiej – owszem. Taką osobą jest na przykład mój ojciec. Jest bardzo oszczędny w komentarzach odnośnie jakichkolwiek moich poczynań, nie obawiam się więc kadzenia i typowej, ojcowskiej dumy. Jako fan jazzu i muzyki klasycznej, oraz jako osoba mająca elementarne wyszkolenie muzyczne, ojciec nieraz był pod wrażeniem dokonań HELL-BORN. Szczególnie zaś chwalił kompozycje, strukturę utworów, pewną naturalność, która cechuje naszą muzykę.
Przy okazji opinii, pewnie docierają do Was pierwsze sygnały ze świata o Cursed Infernal Steel. W jakim tonie są przekazane, zachwyt, obojętność, pogarda?
Zawsze są niepoprawni pochlebcy i zblazowani malkontenci. Wyciągamy zawsze śrenią arytmetyczną i wypada bardzo dobrze 🙂 A tak poważnie – żadna z naszych dotychczasowych produkcji nie miała tak dobrych recenzji.
Sen z powiek często spędzał Wam problem z bębniarzami. Jak sprawa przedstawia się na dzień dzisiejszy? Czy HELL-BORN na chwilę obecną to zwarty szwadron?
Od dłuższego już czasu za artylerię odpowiedzialny jest Necrolucas. Jak do tej pory wywiązuje się świetnie ze swoich zadań.
A swoją drogą Necrolucas tak sam od siebie, czy staliście nad nim z batem i wycisnęliście z niego ostatnie poty, aby bębny brzmiał tak miażdżąco Cursed Infernal Steel?
Necro musiał przede wszystkim zmodyfikować swój styl gry na potrzeby HELL-BORN. Zaczął mocniej uderzać, grać grubszymi pałkami. Musiał tez większą uwagę poświęcić melodii i harmonii utworów. Nasza muzyka jest bardzo przejrzysta, nie ma w niej miejsca na jakikolwiek brak precyzji, wszystko jest słyszalne. Praca w studio przebiegła jednak sprawnie, zaś brzmienie bębnów na płycie to już owoc naszej wspólnej pracy z Wojtkiem i Sławkiem. 20 wersji miksu, głównie pod kątem bębnów mówi same za siebie. Bardzo podobało mi się, że Necro był obecny podczas miksów i miał klarowną wizję brzmienia, które chciał uzyskać.
Bezkompromisowe teksty to w sumie zrozumiałe. Czy jest jednak coś, co chcecie przekazać, a do dnia dzisiejszego nie nikt tego nie odkrył Waszych tekstach? O czym mówią teksty z ostatniej płyty, jakieś zmiany w stosunku do poprzednich płyt?
Po raz kolejny swojego rodzaju koncept album. Kult śmierci, kult Diabła, Demony, bluźnierstwo… Nie ma nic nowego. Wszystko oczywiście oprawione w charakterystyczny styl, nawiązujący do estetyki literatury fantasy.
Jak przedstawia się sprawa promocji koncertowej, w Polsce i poza jej granicami, najnowszej płyty? Podobno były plany wspólnej trasy z AZARATH, ale z racji ich udziału na Blitzkrieg 4 chyba to już nie aktualne?
A dlaczego nie? Wszystko mamy z grubsza dogadane, koniec października, prawdopodobnie około 7 koncertów. Skład dopełni SUPREME LORD. Jeśli zaś chodzi o plany HELL-BORN, to 26.08 gramy na Dark Castle w Jedlinie Zdroju, 12.09 będziemy supportować DESTRUCTION w warszawskiej Proximie, zaś w październiku ruszymy do USA, gdzie u boku legendarnego INCANTATION zagramy 30 koncertów w ramach promocji nowej płyty.
Wspomniany AZARATH, HELL-BORN, WITCHMASTER, czy REVELATION OF DOOM to tylko szczyt polskiej góry bezkompromisowego grania w duchu starej szkoły ekstremalnego metalu. Jakie panują między Wami relacje, gardzicie polskim syndromem zawiści i trzymacie się razem, czy sytuacja przedstawia się inaczej?
Ludzie z wymienionych zespołów to nasi bardzo dobrzy znajomi, niejednokrotnie też serdeczni przyjaciele, na których można liczyć w wielu pozamuzycznych sytuacjach. Myślę, że sprawa tego syndromu zawiści nie uznaje takich podziałów. Mamy również przyjaciół wśród zespołów grających mocno odmienną od naszej muzykę. To kwestia kultury osobistej i dojrzałości emocjonalnej. A nie tego, czy się jest oldschool czy cokolwiek innego.
Z jakim odzewem spotkały się Wasze produkcje wydane przed Cursed Infernal Steel? Czy można mówić już o czymś takim jak stabilna pozycja zespołu poza granicami Polski, w tym również na wschód od nas gdzie mieliście okazję grać?
Jesteśmy zespołem dość niekomercyjnym, co znaczy, że w naszą promocję nigdy nie były zaangażowane duże pieniądze ani profesjonaliści. Straciliśmy przez to wiele, ale udaje nam się powolutku odkuwać. Do tej pory spotykamy ludzi bardzo dobrze pamiętających nasz debiutanckie mini z 1996 roku. Każdy nasz kolejny materiał zbiera lepsze recenzje i powiększa grono fanów. Cenię sobie bardzo to, że ludzie dostrzegają konsekwencję w naszych poczynaniach. Chcę, żeby nasi fani mieli świadomość naszej niezmiennej i twardej postawy. Jeśli ktoś na parę lat straci kontakt ze światem zewnętrznym, po czym kupi nową płytę HELL-BORN nie będzie miał trudności z rozpoznaniem kto to gra.
Potrafiłbyś wymienić najważniejsze wydarzenia w historii HELL-BORN? Z drugiej strony, czego najbardziej żałujesz, jeśli chodzi o działalność zespołu?
Nie żałuję niczego, bo nie wynaleziono jeszcze wehikułu czasu. Mam zaś w zwyczaju poprawiać rzeczy, których żałuję. Każde wydarzenie w naszej historii doprowadziło w konsekwencji do dnia dzisiejszego. A obecna sytuacja zespołu jest bardzo dobra. Nagraliśmy nową płytę, mamy dobry sprzęt, stabilny skład, koncertujemy, ludziom podoba się to co robimy… Jeśli chodzi o najważniejsze wydarzenia, to podałbym 2 daty – 1996 i 1999. To założenie i reaktywacja zespołu. Kolejne duże wydarzenie będzie miało miejsce w październiku tego roku. wiele rzeczy może się zmienić, wiele możemy zyskać.
Umowa z firmą Mayones, producentem Waszych siedmiostrunowych cudeniek, to chyba słuszna decyzja? Na płycie słychać, że spisują się doskonale, a jak sprawują się w warunkach bojowych na żywo?
To pytanie bardziej do Lesa i Jeffa. Ja mogę powiedzieć o basie, który dla mnie zrobili. Jest to jeszcze wyższa półka niż gitary kolegów, służy mi już dość długo i nie zawodzi. Deal z Mayones jest sprawą bardzo nobilitującą, wystarczy spojrzeć na ich stajnię, nazwiska zacne i znane. ponadto dało nam to możliwość zaopatrzenia się w sprzęt wysokiej klasy za niewielkie pieniądze.
Inwestowanie w sprzęt, męczące podróże przez setki kilometrów dla półgodzinnego występu dla paru zapaleńców, długie godziny przy odpowiadaniu na pytania. Co jest takiego w tym wszystkim, że ciągle nie macie dość i z głową podniesioną do góry stawiacie temu czoła?
Nie przesadzaj z tymi paroma zapaleńcami. Aż tak nisko nas cenisz? Powiem ci tak, nie ma zespołu, który nie przeżyłby takich przygód. Chyba, że ktoś niepoważnie podchodzi do sprawy. Największe zespołu grywają w barach dla kilkudziesięciu, czasem kilkunastu osób. Taki jest ten biznes. Jeśli ktoś nie ma jaj żeby przez to przejść, niech zbiera zabawki i idzie do mamy. Tu nie ma miejsca na lalusiowanie. Czasem trzeba się poddać, bo sytuacja cię przerasta, ale trzeba być twardym. Bez tego nie da rady. Trzeba mieć szacunek dla fanów i dla samego siebie.
___
Tekst z 2006