Boy (1980, Island)
Chłopiec. Młody, jeszcze nie dojrzały, ale widać, że mądry, że kiedyś może być z niego wiele dobrego. A czy on sam wiedział, że za lat parę będzie jednym z liczących się i wpływowych zespołów na scenie rock wymienianym jednym tchem z The Rolling Stones, czy The Beatles? Jego pierwszy krok udany. Dalsze pokażą, że mimo zmian kierunku przeć będzie zawsze własną ścieżką. I co ważne zawsze do przodu.
October (1981, Island)
Tomorrow i tytułowy Ocotber, urzekły już przy pierwszym przesłuchaniu. Z każdym nowym odsłuchiwaniem tej płyty jeszcze bardzie piękniejsze. A reszta? Spokojnie dotrzymuje kroku. Od okrzyku one two three four!’ w otwierającej Glorii, aż po Is That All?. Wiele się dzieje, bo tak w muzyce powinno być. U2 wie o tym dobrze i robi to jak mało kto.
War (1982, Island)
W czasie kiedy jeszcze moje zainteresowanie muzyką Irlandczyków było prawie żadne, nasłuchałem się wiele o tej płycie. No wiecie teksty w stylu świetna, rewelacyjna; jeden robił to przy War tamten co innego. War i ciągle War. Więc kiedy muzyka U2 przemówiła do mnie starałem się jak najprędzej sprawdzić ten War. I wiecie co? U2 nagrało bez dwóch zdań znacznie lepsze płyty, ale (zawsze to ale) i Wojnie niczego nie brakuje. Jak to jest, że wszystkie płyty wręcz genialne, a jakoś nie zlewają się w całość, możesz wybierać ich płyty z zamkniętymi oczami i którą włączysz ta pasuje i jest w porządku. Podejrzane to U2, ale (wiem wiem znowu) nie będę dociekał czemu tak jest. Dobrze jest jak jest. I bez ale.
The Unforgettable Fire (1984, Island)
Kiedyś był chłopcem. Stał się dojrzały. Miał dość wąskich ścieżek. Wskrzesił ogień. Jeśli ktoś jeszcze do tej pory nie usłyszał o nim to teraz zobaczy ogień i dostrzec nie będzie go trudno. Po okresie młodzieńczych buntów, zaczyna się okres buntu przemyślanego, przyozdobiony już teraz doskonała muzyką (a co będzie potem?). Magiczną, pełną ekspresji, emocji, wywołujących ciarki na plecach słuchacza. Znacie Pride? (tylko nie mówcie, że nie, bo pomyśle, że znaleźliście się na tej stronie przypadkiem) To właśnie na tej płycie jest ta kompozycja. Reszta jej nie ustępuje ani na krok. U2 zaczęło nagrywać płyty równe, doskonałe w całości. Ilu to potrafi?
The Joshua Tree (1987, Island)
Pierwszy kontakt z U2. Nieźle trafiłem co? Pewnie, że ich wcześniej słyszałem, ale to właśnie The Joshua Tree była tą płytą U2, którą usłyszałem jako pierwszą, w domowym zaciszu. Raz, drugi, nawet nie pamiętam czy trzeci. I oddałem (bo pożyczona była). Co tak patrzycie? Starałem się, ale cały czas myślałem o tym czego sobie to ja nie puszczę jak się skończy ostatni utwór z tej płyty. Czas nas uczy pogody… Staram się być z Wami szczery (i myślę, że jestem), bo najpierw składanka, a potem przyszła chwila na mój come back z The Joshua Tree. Jeśli czas jeszcze sprawił, że nie złagodniałem (mam nadzieje) to na pewno wyrobił mi ucho do rzeczy szczerych, przede wszystkim. Okryć te dźwięki, każdą nutę po latach jeszcze raz, z innym nastawieniem, to było niesamowite przeżycie. Nie ważne czy macie na półkach Bacha czy Mozarta, czy gustujecie w rocku progresywnym, czy ciężkim metalowym – The Joshua Tree winien mieć każdy! A wówczas łatwiej będzie Was odnajdywać muzykę szczerą i piękną. Niezapomnianych chwil z jedną z najpiękniejszych płyt w dziejach muzyki!
Achtung Baby (1991, Island)
Gdybym miał powiedzieć co przekonało mnie do U2, powiedziałbym, że właśnie ta płyta. Koledzy, zadymiony pokój i Achtung Baby płynąca z głośników w taki sposób, że nie dawała spokoju i co nóż człowiek zamiast wsłuchiwać się w dyskusje, uciekał do tych dźwięków. A dźwięki te wchodzą głęboko w człowieka i ani się nie obrócisz, a będziesz zachwycał się każdą nutą, którą nagrał Bono z kolegami. Nie tylko na tej płycie. Po latach okryłem ją na nową. Rozczarowania, że to jednak nie to co wtedy nie było. Przeciwnie, jest jeszcze piękniej.
Zooropa (1993, Island)
Miałem kolegę w technikum, oddanego fana U2. Sami z kolegą obracając się w nie zbyt innych klimatach zagadnęliśmy go przy piwku o wrażenia po zapoznaniu się z nową płytą jego ulubieńców. Powiedział, że jest inna, ale równie dobra. Kiedy sam kompletowałem ich płyty na w mojej kolekcji i przyszło mi w końcu zapoznać się z Zooropa, mogę powiedzieć jedno – kolega się nie mylił. Rzeczywiście zespół jakby znowu obrał inny kierunek w rozwoju, wspierając się odrobinę elektronicznymi dźwiękami. Płyta stonowana na pierwszy słuch ucha, ale zapewniam, że zapewnia równie wielką dawkę emocji jak inne płyty U2. Również polecam.
POP (1997, Island)
U2 rozwija się dalej, wzbudzając przy tym nie małe zaskoczenie. Tym razem jeszcze więcej elektroniki (Discoteque). Pamiętam kiedy zobaczyłem teledysk do wspomnianego utworu. Ich twórczości jeszcze nie znałem za bardzo i wydawało mi się, że zespół poszedł nie zbyt dobrym kierunku, a tu proszę. Płyta tylko z pozoru wydaje się nowoczesna. Tak naprawdę w głębi ukryty jest dobry duszek U2. Dowód – If God Will Send His Angels czy Straing At The Sun, If You Wear That Velvet Dress na ten przykład. Oczywiście gorąco polecam.
The Best Of 1980 -1990 & B-Sides (1998, Island)
Jedna z trzech składanek, które mają ukazać się na przełomie kolejnych dekad. Pierwsza obejmująca okres 1980 -1990 zawiera następujący zestaw utworów: Pride (In the name of love), New Year’s Day, With or without you, I still haven’t found what I’m looking for, Sunday Bloody Sunday, Bad, Where the street have no name, I will follow, The Unforgettable Fire, The Sweetest Thing, Desire, When love comes to town, Angel of Harlem, All I need is you. Jeśli nie masz ochoty nabywać innych płyt U2 to ta składanka (jak i z pewnością następne) w Twojej kolekcji znaleźć się musi! Dla tych, którzy się pospieszyli dodatkowy CD z utworami z drugich stron singli.
___
Tekst z 2002
All That You Can’t Leave Behind (2000, Island)
Płyta jest po prostu przepiękna, utwory w większości spokojne. Zespół moim zdaniem wybrał dobry moment na jej wydanie, kiedy wieczory takie długie, za oknem chłód, a w domu cieplutko i przyjemnie. Polecam ogromnie!
___
Tekst z 2000