Pamiętam 7 grudnia 1998 roku, katowicki Spodek i niekończące się oczekiwanie na występ TSA. Z tłumu zniecierpliwionych fanów pada Dziuba ch…! Patrzę w tamtą stronę i pytałem się w myślach samego siebie Co też Metal Mind i jego szef ma z tym wspólnego?
Podobna sytuacja powtórzyła się w 2000 roku. Z powodu problemów na granicy litewskiej niewiadomo czy w ogóle dojdzie do koncertu Motörhead w warszawskiej Stodole. W tłumie znów ten sam okrzyk.
Dziś w Polsce działa kilkadziesiąt firm zajmujących się organizacją koncertów. Nie brakuje też wytwórni płytowych. Lata osiemdziesiąte i wczesne dziewięćdziesiąte należą tak naprawdę do jednej persony. Tomasza Dziubińskiego i jego Metal Mind Productions zorganizował setki koncertów. Za jego sprawą w latach osiemdziesiątych ukazały się płyty takich wykonawców jak Kat, Turbo, Wolf Spider, Dragon, czy Acid Drinkers. Dzięki niemu zespoły te mogą pochwalić się faktem, że ich muzyka zaistniała po za granicami Polski. W kolejnych latach w katalogu Metal Mind znalazły się najważniejsze nazwy polskiej sceny metalowej z TSA, Vader, Behemoth, Hate, czy Corruption na czele.
Z pewnością nie jeden tata opowiadał z kręcącą się łezką w oku o pierwszych koncertach Metalliki w Polsce. Nie jeden z fanów ciężkich dźwięków za swój najważniejszy koncert uważa Monsters Of Rock na stadionie Śląskim w 1991 roku. Festiwal Metalmania stał się świętem polskich fanów metalu. Nie pochwalić się obecnością na przynajmniej jednej edycji to prawdziwy wstyd dla prawdziwego metalowca. Wpisane na zawsze w karty historii muzycznych wydarzeń są zasługa determinacji i inicjatywy Tomasza Dziubińskiego i jego firmy.
W ciemnych kartonach w podziemiach piwnicy spoczywa kilka roczników Metal Hammera. Choć dziś już go nie czytuje to w swoim czasie była to jedna z najważniejszych skarbnic wiedzy o muzyce. Dzięki konkursom organizowanym przez redakcję wygrałem kilka płyt i kaset. Nigdy nie zapomnę też telefonu, gdzie w słuchawce usłyszałem męski głos informujący mnie, że wygrałem bilet na Metalmanię ’98, który będzie do odbioru w kasach Spodka. Gdyby Dziuba nie był pasjonatem nie byłoby tego wszystkiego.
Około dziesięć lat temu miałem okazję pierwszy raz rozmawiać z założycielem i prezesem Metal Mind Productions. W katowickiej siedzibie firmy na osiedlu Ptaków dane mi było przez chwilę oddychać powietrzem przesiąkniętym metalowym klimatem. Kilka lat później znów zasiadłem naprzeciwko Tomasza Dziubińskiego. Zdobyte przez ten czas doświadczenia zawodowe i niesłabnąca muzyczna pasja otwarły mi bramy metalowego królestwa. Bez dwóch zdań to właśnie on dał mi największą szansę bycia najbliżej tego co w swoim czasie było dla mnie najważniejsze. Wybrałem inaczej i nie żałuje swojej decyzji.
Tomasz Dziubiński nie żyje. Zmarł 16 grudnia 2010 roku. Miał niespełna 49 lat.
Nie warto dziś przywoływać słów jakie padły pod jego adresem z ust niezadowolonych ze współpracy muzyków. Kilkukrotnie widziałem go podczas koncertów w katowickim Spodku. Swoją posturą wzbudzał respekt i szacunek. Dziś kiedy Go nie ma, nagle człowiek uświadamia sobie jak wiele mu w życiu zawdzięczam. Płyty, które wydawał, a ja słuchałem, koncerty, które organizował, a ja w nich uczestniczyłem wpłynęły na mój charakter. Pomógł mi czynić moją pasję jeszcze większą. Nigdy mu tego nie zapomnę. Dziękuje.
___
Tekst archiwalny z 17.12.2010 r.