Pink Floyd


More (1969, EMI)
W momencie kiedy ta płyta miała swoją premierę twierdzono, że znalazły się tu prostackie utwory oraz kilka wypełniaczy instrumentalnych. Daj Boziu, że by wszyscy dziś nagrywali takie błahostki oraz wypełniacze. More to jedna z mniej znanych płyt Pink Floyd, ale mimo wszystko twierdze, że powinni ją znać wszyscy, bo to ta lepsza strona ich wydawnictw. A czy istnieje jeszcze jakaś? No cóż jak to mówią każdy kij ma dwa końce.
___
Tekst z 2002

Atom Heart Mother (1970, EMI)
Wszystkim dobrze poinformowanym wiadomo, że ścieranie się granic pomiędzy rockiem, a muzyką symfoniczną to nie novum lat ’90tych. Z takiego mirażu słynne był również lata siedemdziesiąte. U Pink Floyd uwidoczniło się to najbardziej na płycie Atom Heart Mother właśnie w tytułowej kompozycji. Rozbudowany, pełny zmian nastroju utwór zachwycający swą różnorodnością. Warto poznać tą płytę.
___
Tekst z 2001

Meddle (1971, EMI)
Płyta Meddle to dla mnie muzyczny relaks. Muzyka wypływa spokojnie z głośników niczym szum strumienia, który tylko w jednym momencie zakłócają okrzyki rodem ze stadionu piłkarskiego. W końcu przecież w najcichszy strumień przeżywa wzburzenia. Kolejne godne polecenia dzieło Pink Floyd.
___
Tekst z 2002

The Dark Side Of The Moon (1973, EMI)
Kiedy zagłębiałem się w lekturę archiwalnych numerów Magazynu Muzycznego znalazłem tam między innymi kilku częściowy artykuł o Pink Floyd. Pytając później o ich muzykę spotykałem się z opiniami wśród znajomych iż The Dark Side Of The Moon to nie tylko jedna z najlepszych płyt zespołu, ale i w ogóle w dziejach rocka. Co ciekawe przywołując w pamięci rankingi płyt wszechczasów z lat ’80tych właśnie ta płyta znajdowała się na szczytach tych list. Jak więc zatem jest z tą płytą? Jest to płyta od początku do końca przemyślana, nie ma tu ani jednego zbędnego dźwięku, ani jednej zbędnej nuty. Dzieło perfekcyjne. Oczywiście, można się z tym nie zgodzić. W końcu liczy się własna przyjemność ze słuchania muzyki, a tą przyjemność może dać kilka innych płyt zespołu, które ja osobiście również bardziej cenię. Pink Floydom ciężko się bowiem oprzeć. Jeśli jeszcze tego nie sprawdziliście to czas to zmienić, oj czas.

Wish You Were Here (1975, EMI)
To kolejna płyta, którą co poniektórzy wynoszą na szczyt w dziejach rocka. Sam ten fakt powinien tych, którzy jeszcze jej nie słyszeli doprowadzić do zmiany tego stanu, a potem to już sami zdecydujecie co o niej sądzić. Dla mnie to kolejne wielki dzieło Pink Floyd.
___
Tekst z 2001

Animals (1977, EMI)
Ping On The Wing – najmocniejszy argument tej płyty. Płyty jakby bliższa standardom rockowym, przyozdobionej właśnie wspomnianą akustyczną balladą. Nie sposób również i tej płyty polecić wszystkim zainteresowanym niezdecydowanym. Pink Floyd to fenomen, który nagrał nie jedną i nie dwie piękne płyty.
___
Tekst z 2002

The Wall (1979, EMI)
Wpierw film. Tak było przynajmniej w moim przypadku. Potem prawie za każdym razem słuchania tego albumu pojawiają się obrazy, fragmenty scen ze słynnego i wybitnego The Wall. Po prostu trzeba znać i jedno i drugi!!!

The Division Bell (1994, EMI)
Zabrakło Rogera Watersa. Nie jestem aż bardzo zainteresowany dlaczego tak się stało. Czy płyta ta aż tak bardzo straciła na tym? Nie. Muzyka ładna, przestrzenna. Według mnie jest w niej wiele ducha płyt floydów. Pod tą nazwą czy też inną uważam, że i tak była by to bardzo dobra płyta, bo w końcu wypełniałaby ją właśnie ta muzyka. Muzyka doskonała.
___
Tekst z 2001