Mam nadzieje, że to nie z powodu Sonisphere Festival nie śpię, bo najbliższe pół roku mogę się wykończyć z niedospania. I zasnę 16 czerwca. Fakt, że jeśli wszystko potoczy się tak jak trzeba to będzie największe wydarzenie muzyczne w moim życiu. Na pewno?
Już w 2003 roku uścisk dłoni panów Jamesa Hetfileda i Kirka Hammetta z Metalliki wydawał mi się apogeum wszystkiego czym była dla mnie muzyka. I co? W 2005 roku moje nazwisko pojawia się na okładce płyty Virgin’s Milk grupy Corruption. Mijają kolejne dwa lata i przekraczam granice Austrii by w Wiedniu usłyszeć po raz pierwszy metallikowe Welcome Home (Sanitarium) i Orion na żywo. Ci sami panowie już rok później na stadionie śląskim w Chorzowie przyprawią mnie o kolejne ciarki na plecach odgrywając The Unforgiven (znów pierwszy raz na żywo!) i najlepsze jak do tej pory wykonania Nothing Else Matters oraz Disposable Heroes. W trakcie tej samej wizyty Metallica złoży na wielkim plakacie swoje podpisy, które wraz z kostką do gitary dostaje na urodziny.
Stary, a głupi. Ciężko przezwyciężyć pasje. Mówisz sobie dość, trzeba robić to i tamto. Jedna wiadomość, potwierdzająca się w informacjach na portalach i wszystkie chce się zmienić pryska jak bańka. Jest też druga strona, ogromne wsparcie. Ile ja już razy chowałem się w ramionach mojej Pani z zawstydzenia. Mówi nie rezygnuj, a ja znów przekonuje się o tym, że jest to silniejsze ode mnie.
___
Z cyklu Znaki szczególne autora:
Życiowa pasja: muzyka.