Papa Wheelie


Live Lycanthropy (2003, Surfing Dog)
Lubicie (a raczej lubiliście) te momenty koncertów Metalliki, w których Jason Newsted wydziera się do mikrofonu? Papa Wheelie to projekt, w którym Jasonic nie tylko jest wokalistą, ale również bas zamienia na gitarę. Efekt? Miażdżący! Z pewnością nie był by taki gdyby nie muzyka, która mimo iż podana w sosie ciężkim, choć nie ostrym. Każdy dźwięk przywołuje skojarzenia. Oczywiście, to jasne, że z Black Sabbath (bo od nich wiedzieć Wam trzeba takież grania się wzięło), ale myślę, że nie będzie tu żadnej herezji jeśli wspomnę też o, uwaga, Venom. Skoro mistrzowie milczą, ktoś musi przejąć od nich pałeczkę.
Wspaniałe jest w tej płycie to iż została nagrana niezobowiązująco, na luzie, z samej chęci grania. Trudno mi jest wyobrazić sobie klub, w którym popijam sobie piwo, a na scenie pogrywa sobie Jason z kumplami. Oczywiste jest, że natychmiast zjawiłbym się pod sceną. Gdyby miejsce na to pozwalało zapewne padłbym na kolana. Muzyka Papa Wheelie bowiem to klasyka. Nie którzy chodzą do filharmonii aby wysłuchać współczesnych wykonań dzieł dawnych mistrzów. Z racji na brak spontaniczności takich miejsc, nie zbyt wygodnego stroju jaki należy na siebie przyodziać z nie niewiadomo jakiego powodu, polecam płytę Papa Wheelie. Zabierzcie ją do swojego ulubionego pubu i bawcie się do woli. Łezka w oku, choć nie wskazana nikogo nie powinna zdziwić. Oto na jednym krążku w sposób fenomenalny podano kwintesencje ciężkiego rocka. Ta płyta stanie się kultową, tak jak kultowa jest muzyka na niej zawarta.
___
Tekst z 2003