Nie bez echa przeszła wieść o badaniach OBOP na zlecenie SPAV. Za odkrycie uznano fakt, że tak zwani konsumenci chętniej chodzą tam gdzie dobiegają dźwięki miłe dla ich uszu. Zgadzam się jednakże z jednym zastrzeżeniem. Najważniejszym czynnikiem wejścia do tego, a nie innego sklepu jest przede wszystkim asortyment i obsługa. Ten drugi jest na tyle mocny, że niejednokrotnie jestem w stanie zrezygnować z wejścia do danego punktu handlowego czy restauracji, bo świeżo w pamięci utkwiła mi obsługa.
Na pierwszy ogień idą bigstarowcy. Nie ważne czy jest to jaworzyński outlet czy punkt w katowickiej Silesii City Center. W pierwszym z nich wprowadzono walkę o klienta. Wystarczy jedno wypowiedziane do ciebie słowo, a już dostaje łatkę, którą masz okazać przy kasie, że to właśnie on/-a mnie obsługiwała. Zatem rozgrywa się scenką rodzajowa, w której to ja, jako główny bohater, podchodzę to jednego stolika z t-shirtami. Wystarczy spojrzenie na jedną z koszulek by pomimo informacji o tym, że nie ma mojego rozmiaru kazano mi, tak kazano, bo nie da się inaczej tego tonu wytłumaczyć, przymierzyć rozmiar większy. Rzekomo rozmiarówka wychodzi mniejsza. Znalazłem sobie sam jeszcze jedną bluzę, o moim rozmiarze i przyjąłem nakaz przymierzenia t-shirtu. Bluza o blado niebieskim odcieniu wypaliła. Dochodząc do kasy automatycznie miałem adoratorkę, rzucającą stanowczym tekstem do kasjerki, że rzekomo posiadam coś co poleciła/znalazła dla mnie. Wielkie było jej rozczarowanie kiedy powiedziałem jej, że jednak rozmiar okazał się za duży. Dodałem, że bluzę oraz okulary wybrałem sobie sam. Swoją drogą to słonecznie okulary wyczekały się na mnie dokładnie rok. Tym razem już nie marudziłem. Mam i to nawet taniej niż w ubiegłym roku. Trudno pozbyć się wrażenia, że praca, obsługa i sam klient dla personelu to sprawy drugoplanowe. Regułę tą potwierdziła ostatnia wizyta w punkcie katowickim. Zrezygnowałem z oglądania czy przymierzania. Wyszedłem i minie dużo czasu nim wrócę do dużej gwiazdy.
Dobra obsługa to taka, która nie narzuca się swoją obecnością, ale jest szybko pod ręką gdy zajdzie potrzeba na przykład znalezienia odpowiedniego rozmiaru.
Od dawna właśnie takim personelem cieszy się Esprit, a przynajmniej ten do którego zaglądam, mający swoje miejsce w Silesia City Center.
W tym samym centrum handlowym miłym zaskoczeniem była też dla nas obsługa w sklepie Promad.
Najchętniej wchodzę do sklepu gdzie nie muszę z każdym krokiem obchodzić ludzi, a rzeczy uginają się napchane na wieszakach, półkach i stolikach wystawowych. W takich miejscach nie masz co liczyć na szybką sprawną obsługę, bo personel musi poukładać i odnieść na miejsce co setkami przymierzają odwiedzający sklep. Licząc tylko na siebie samych wyostrzasz wzrok w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Taki stan rzeczy można zaobserwować prawie w każdym punkcie handlowym Orsay, czy Camaieu. Wspomniany Promad doskonale wyważył ilość asortymentu i obsługi do potencjalnego klienta. Do tego jeszcze właśnie muzyka.
Moje uszy najbardziej szukają czegoś miłego dla siebie kiedy oczekuje na zamówiony posiłek. Czas ten jednak ma swoje granice, a wyznaczają ją właśnie kelnerzy, ich czas reakcji i dyspozycyjność. Uśmiech i miły ton głosu też mogą wiele zrobić.
Sphinx w gliwickiej galerii handlowej Arena nie zachęca wystrojem, bo takowego wręcz nie ma. Podobnie jak reszta restauracji, z przewagą fast foodów, stoliki są na dużym holu. Jak zwykle kiedy tylko usiądziemy dostajemy kartę. Wtedy dotarło do mnie, że wszystkie stoliki obsługuje jeden kelner. Warto było dać mu szansę. Pomimo nie małej ilość zajętych stolików obsługa, w kuchni i na sali, przebiegła naprawdę sprawnie. Nie przypominam sobie, aby tak szybko i konkretnie mnie obsłużono w tej sieci. Ów fakt tylko natchnął mnie nadzieją, że w pozostałych restauracjach tej sieci zapał obsługi będzie równie wielki, a że lubię menu Sphinxa to przekonam się pewnie o tym za nie długo.
Uznana przeze mnie za restaurację roku 2009, włoska Pizzeria Ristorante Sycylia, mająca swoją lokalizację w Silesia City Center (kolejne otwarto również w Katowicach na Kochanowskiego oraz we Wrocławiu) to w dalszym ciągu niedoścignione miejsce, w którym byłem, jeśli chodzi o pizze. Mając sporo czasu w oczekiwaniu na zamówienie ostatnim razem przyjrzeliśmy się karcie dań i już wiemy, że wrócimy tam by spróbować włoskich specjałów. Jeśli chodzi o wspomniany czas to niestety pojawiła się skaza na opinii tej restauracji.
Będąc ostatnim razem postanowiliśmy usiąść na zewnętrz pod parasolem. Szybko wywnioskowaliśmy, że taras obsługuje trzech kelnerów. W ich pracy wyczuło się jednak anarchię. Trafiliśmy na kelnerkę. Stanowczy głos, pewna siebie. Zapowiadało się dobrze kiedy doniosła drugą kartę. Niestety przeszło kwadrans czekaliśmy aby złożyć zamówienie, które złożyliśmy u kelnera obsługującego sąsiednie stoliki. Pani pojawiła się podając napoje, a później danie. Duża, familijna pizza carppacio. Przepyszna! Zmogliśmy trzy ćwiartki, resztę dostaliśmy na wynos. Niestety nim wyszliśmy przyszło nam czekać na rachunek. Znów interwencja u sąsiedniego kelnera i pojawia się pani. Może to nie wina personelu, uważam jednak, że tak świetny klimat jaki panuje w Pizzerii Ristorante Sycylia nie warto psuć budzącą się irytacją i poczuciem ignorowania klientów.