czyli jak mówi przysłowie nie wchodź dwa razy do tej samej rzeki.
Dawno temu…
mBank był królem bankowości. Zdobył tron, dzięki zerowym przelewom i darmowemu prowadzeniu konta. Co w tym dziwnego? Banki są zawsze były łapczywe. Za przelew w bankowości internetowej PKO BP liczyło sobie prowizje. Nowe zasady ustalił pierwszy całkowicie internetowy bank.
Pisze tu o czasach pierwszej wersji bankowości internetowej mBanku. Ten system miał wielu zwolenników, ale bank realizując konsekwentnie swoją strategię zmienił go na nowocześniejszy.
Nie przeniosłem wówczas konta do innego banku. Byłem otwarty na nowości, które oferowano. Korzystałem z karty wirtualnej, którą płaciłem w dolarach przez Internet.
Z mBanku miałem pierwszą kartę kredytową, która stała się poniekąd początkiem końca korzystania z usług tej instytucji finansowej.
Ze zwiększeniem limitu na karcie kredytowej nie było problemu. Kilka kliknięć i sprawa załatwiona. Gorzej gdy limit ten chciałem zmniejszyć. Potrzebny był aneks.
Otrzymałem dokumenty za pośrednictwem kuriera. Następnie pismo, że podpis nie zgadza się z tym złożonym na umowie. W przepychankę wciągnąłem UKNF informując, że mBank utrudnia zmniejszenie limitu karty kredytowej.
Ostatecznie zastrzegłem kartę i wypowiedziałem umowy. Tęczowy bank okazał się pełen najgorszych cech jakie może posiadać instytucja finansowa.
Zostawiłem więc nowatorski system, otwierając się na inne propozycje dostępne na rynku bankowości w Polsce.
Przez kilka lat pozostawałem nie czuły na reklamy mBanku aż do chwili gdy skuszony promocyjną walizką w prezencie podpisałem umowę do konta osobistego.
Przed chwilą…
Autoryzacja dostępu do konta zajęła chwilę, ale proces ten jest jako tako do przejścia. Otrzymałem kartę i sprawdziłem podstawowe funkcjonalności.
W systemie transakcyjnym najbardziej przypadła mi do gustu możliwość tworzenia własnych kategorii dla wykonywanych operacji. Reszta bez zachwytu.
Przyszła karta, pojawił się Apple Pay. Ten akurat nie budzi zastrzeżeń, ale to funkcjonalność niezależna i równie doskonale działa w BZ WBK. Samą zaś kartą postanowiłem zapłacić między innymi w totalizatorze sportowym.
Jestem osobą dorosłą, mam prawo zapłacić przysłowiowy podatek od marzeń i puścić los. Podobnie jak Poczta Polska, tak i Lotto umożliwia opłacenie zakładów za pośrednictwem karty. Zbliżam debetową do terminala i na ekranie otrzymuje komunikat „karta nieobsługiwana”.
Czekał na mnie kupon. Znalazłem więc bankomat i wypłaciłem środki, nie wiele, bank szybko upomniał się o prowizję. Zapłaciłem więc gotówką w totalizatorze, a w wolnej chwili postanowiłem wyjaśnić sprawę z obsługą banku. Wybrałem czat.
Dyskusja skończyła się dużym niesmakiem. Zbywanie, brak wiedzy w przedłożonym temacie, odsyłanie do innych źródeł kontaktu. Postanowiłem, że zanim odwiedzę oddział mBank to zrobię dla pewności jeszcze raz transakcje w tym samym miejscu. Tak się jednak nie stało.
Przyszedł nowy miesiąc, korzystanie z konta dzięki zasileniu miało się stać aktywniejsze.
Jeżeli przez kolejnych pięć miesięcy będziesz przelewać co najmniej 1000 zł i wykonasz co najmniej 15 operacji kartą to bank zwróci ci 30 zł za każdy miesiąc. Dlaczego nie?
Tak mówił pan, w punkcie gdy składałem wniosek o założenie konta. „Nie musi to być wynagrodzenie” słyszałem wtedy.
Przelałem więc środki i coś tchnęło mnie aby zajrzeć do regulaminu promocji. Z punktu na punkt zrodziło się we mnie kilka pytań. Regulamin Promocji „eKonto z premią – I edycja” nie zawiera słownika pojęć. W rozdziale VII pkt. 1 pkt. 3 napisano
O jakim Bank jest mowa? Czy rozumie się przez to, że mBank?
Dalej w pkt, 2 czytam
Czy mowa tu również o sklepach online? Co więcej czy transakcje za zakup biletu komunikacji miejskiej w aplikacji mobilnej będzie uwzględniana?
Odpowiedź na pierwszy akapit: słowo bank określa tu każdy bank na terenie RP. Przelałeś pieniądze z innego własnego konta? Nie liczy się, promocja przepada.
Odpowiedź na punkt 2: tylko sklepy stacjonarne. Masz już trochę transakcji za płatności w Internecie? Nie liczy się, promocja przepadła.
Tą drugą kwestie doczytałem. Późno, ale jeszcze w miarę wcześniej by nie dochodzić po fakcie dlaczego nie dostałem swojej zasłużonej premii. Jednak co do punktu pierwszego, to ciśnienie mi się podniosło.
Miły pan z punktu obsługi klientów banku, przekazał, że środki nie muszą być z tytułu wynagrodzeń. Nic jednak nie powiedział o tym, że muszą być z innego konta niż moje własne.
Mam teraz robić jeszcze jeden przelew? Nie, miara zniesmaczenia przebrała się na tyle, że po wyłączeniu czatu przystąpiłem do generowania wniosków o zamknięcie rachunku.
W tym samym dniu odbyłem jeszcze rozmowę telefoniczną z konsultantem. W przeciwieństwie do podobnych rozmów tego typu sprzed lat obecnie nie pytano co można zrobić aby zechciał zostać z Bankiem. Pan poinformował mnie o rozpoczęciu procedury rozpatrzenia wniosku o wypowiedzenie umowy dotyczącej prowadzenia rachunku i na tym zakończył się krótki, niemiły epizod w mBank.
Epilog
Czytajcie umowy, które podpisujecie oraz regulaminy przedkładane przez Bank. Upewnijcie się do słów, które słyszycie z ust pracownika. On ma swoje plany i gotów sprzedać wszystko, wszystkim, byle otrzymać stosowne prowizje lub premie. Ja o tym wiem, a ciągle daje się nabrać. Wy nie musicie popełniać tego błędu.