Chylińska szaleje w mediach. Majewski daje się wciągnąć i bliski jest dna. Dla jego show to bez różnicy.
Gołota pozostawia widzów z pytaniem, na które zwykły śmiertelnik nie pozna prawdy o boksie. Uczymy się od najlepszych. Tutaj za wzór służy nam amerykański boks zawodowy. Ciężko mi uwierzyć, że to nie jest wyreżyserowane show. Nie spędza mi to snu z powiek. Sport ten nie interesuje mnie wcale. Z punktu socjologicznego jednak zadziwia podniecenie społeczeństwa.
U2, a dokładnie to Bono tłumaczy się słabą sprzedażą No Line On The Horizon. Tylko pięć milionów to mało? Szczerze to sam nie pamiętam kiedy słuchałem tej płyty. Kiedy słuchałem jakiejkolwiek płyty na spokojnie skupiając się jedynie na muzyce? Tego zaszczytu dostąpiła behemotowa Evangelion, jeśli dobrze pamiętam.
Nie wiem jak tam wyniki sprzedaży ostatniej płyty zespołu Hunter, ale widać HellWood zeszło na tyle z półek, że zespół zaprasza na warszawski koncert, który zostanie zarejestrowany na potrzeby DVD. Wciąż mam spory niesmak faktem zakupu tego wydawnictwa. Może i nawet bym odstąpił ją komuś, ale złej muzyki nie dałbym nawet największemu wrogowi. Muzyka ponad podziałami.
Koncertowe sukcesy Riverside. Podczas polskiej części ich trasy ich występy obejrzało 9000 widzów. Wynik godny podziwu. Syndrom starości zapewne sprawił, że nawet nie pomyślałem o tym by tam być, bo koncerty tej ekipy nie schodzą poniżej wytycznych. Płyty to odrębna sprawa.
Zupełny brak zainteresowania nowymi wydawnictwami Kultu i Hey. Tłumaczę to sobie głodem na dźwięki bardziej, hm, ambitne? Blindead tu na czele się kłania. Miał być wyjazd na ich koncert obok Rootwater, ale informacja o indywidualnej koncertowej ekspansji tych psychoanalityków sprawiła, że obcowanie z ich muzyką na żywo odłożyłem do grudnia.
By poczuć się jeszcze bardziej wyposzczonym w listopadzie czekają mnie dwa odmienne wyjścia z domu. Zamierzam zrelaksować się przy Chrisie Botti, a zaraz potem podładować nieco decybele na koncercie Lipali. To ostatnio jedyny polskojęzyczny wykonawca, którego tegoroczna płyta kręci się w odtwarzaczu, głównie samochodowym, dosyć często. Bilety kupione i z niecierpliwością czekam plonów wrażeń.
Wychodzi na to, że by poświęcić czas tylko muzyce muszę ruszyć się z domu. Nic w tym złego gdy konfrontację z odgrywanymi na żywo dźwiękami ceni się najbardziej. I jakże to o wiele lepsze od telebimu z obkładającymi się bokserami. Rzecz jasna, w myśl zasady.