Zespół Ira, zdjecie: za musicart.pl/artysci/ira |
Dwie pierwsze płyty zespołu Ira (Ira, Mój dom) kupiłem niemal równocześnie. Każdą następną do Ogrodów włącznie zaraz po jej premierze. Posiadałem też kasetę z piosenkami z filmu Szczęśliwego Nowego Roku. Płyt solowych Artura Gadowskiego nie znam.
Przyznać się w tamtych czasach do bycia fanem Iry w moim środowisku nie było w dobrym tonie. Słuchałem, bo lubiłem, a co powiedzą inni niewiele mnie interesowało. Tak jest do dziś, choć teraźniejszość zmieniła wszystko. Ira z profesjonalnego zespołu stała się zawodową załogą, która od czasu reaktywacji tworzy nową historię. Zespół cieszy się akceptacją, przynajmniej w moim towarzystwie. Wyszło na moje.
Książka Ira. Bo jest paru ludzi daje możliwość konfrontacji tych dwóch światów. Jak bardzo różne od siebie, świadczą fakty.
Początek lat dziewięćdziesiątych za sprawą kilku aktywnych dziennikarzy muzycznych (Tomasz Żąda, Kuba Wojewódzki) nastąpił szał ma polską muzykę. Hey, Wilki, Ira, nakłady płyt w setkach tysięcy egzemplarzy, pełne hale koncertowe. Wielki głód słuchania muzyki, która wykonaniem była bliska tego co usłyszeć można było na zachodnich produkcjach.
Stamtąd też przyszła bezlitosna zakłada, rzuciła brudem w twarz i nagle wszystkim zrobiło się za słodko. Grumge zniszczył m.in. Def Leppard, Bom Jovi, a w Polsce Irę. Kilka nerwowych ruchów i zespół poszedł na dno. Uczynili to ludzie, którzy naiwnie uwierzyli w szczerość przekazu rodem z Seatle. Inni zaufali lewicowym poglądom. Wszystko co komercyjne było złe. Sens w tym, że słowo to mylono z koniunkturalizmem.
Szybko bowiem okazało się, że komercyjny sukces zabił (dosłownie) szczerość. Mamy XXI wiek grungowcy albo nie żyją albo chodzą po sądach i walczą między sobą o każdego dolara. Ci zaś, którzy krzyczeli slogany o równości reaktywują się. Po co? A drwiono z reaktywacji Sex Pistols, teraz Rage Against The Machine przyodziewa te same papucie.
Nie przypadkiem dziele się tymi przemyśleniami pisząc o histori grupy Ira. Kto pamięta czasy płyty Znamię ten zwróci uwagę, że w książce brakuje kilku istotnych faktów, które w mojej ocenie były gwoździami do trumny, w której pogrzebano karierę zespołu Ira. Autor książki, Waldemar Buczkowski, nie wspomina słowem o konflikcie zespołu z Kazikiem Staszewskim. To utwór Biały Gibson [1] przyczynił się do nagrania piosenki Znamię z takim a nie innym tekstem.
Nikt dziś nie odpowie nam czy trzeba było takiej odpowiedzi. Można by uznać warstwę muzyczną za parodię tego co robił Kazik na Żywo. Sęk w tym, że ten utwór ma zawodowe pierdolnięcie, którego nie powstydziłby się Grzegorz Skawiński w O.N.A. z czasów Pieprzu i Mroku. Płyta jest świetnym dowodem na to, że Ira jest zespołem profesjonalistów, którzy zagrają wszystko.
Z Ira. Bo jest paru ludzi dowiaduje się, że następna w dyskografii płyta powstała w przypływie paniki. Dwa świetne kawałki Jestem obcy i Światło we mgle a reszta to wypełniacze, które przepadły na dobre. Zdarza się, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
W czerwcu 2013 roku usłyszałem zespół grający ma żywo. Wtedy dotarło do mnie, że Ira jest już w innym miejscu. Czas pokazuje, że nie myliłem się, Ira to „jedna z ostatnich prawdziwych rockowych kapeli” [2] możemy przeczytać na tylnej okładce książki. Tak o zespole wypowiedział się Grzegorz Markowski, który z Perfectem też znalazł swoje miejsce na scenie.
Ira. Bo jest paru ludzi, zdjęcie: okładka książki |
Czytając książkę Ira. Bo jest paru ludzi fani z dawnych lat powinni zrozumieć, że zespół ceni sobie czasy współczesne. Od reaktywacji minęło więcej lat niż okres przed zawieszeniem działalności. Nagrano też więcej płyt niż wtedy. Zespół nie pali mostów, ale idzie pewnie do przodu.
Historię zespołu Ira czyta się niezwykle szybko, to prosta lektura, bez zagłębianIa się w analizę poszczególnych płyt, utworów, tekstów. Zespół żyje tym co dzieje się dziś, nie ogląda za siebie i to czuje się przy lekturze Ira. Bo jest paru ludzi.
Przeszłość odbija się echem albo jest zupełnie nie słyszalna. Jak powrót na scenę Kuby Płucisza. Niby nic, a jednak jego sentymentalna podróż miała na festiwalu Przystanek Woodstock w 2015 roku i trudno było jej nie zauważyć, choć raczej budziła politowanie niż zakręciła łezką w oku.
Ira zagrała na Przystanku Woodstock tylko raz, na pierwszej edycji tego festiwalu. W książce wymieniono za to każdy tok, w którym zespół wsparł Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
Artur Gadowski, Wojciech Owczarek, Piotr Sujka, Piotr Konca i Sebastian Piekarek mają swoją pokoleniową rzeszę oddanych fanów, którzy czekają na każdy nowy dźwięk. Oni za pewnie wiedzą więcej o zespole niż zawarte jest w książce Ira. Bo jest paru ludzi. Po okładce można by rzec, że wydawnictwo skierowane jest przede wszystkim do młodych, potwierdza to konspekt i oszczędne odnoszenie się do szczegółów. Nie przynudzać.
Zespół Ira zna każdy. Artur Gadowski jako jeden z niewielu wszedł do kanonu polskich wokalistów, których głos rozpoznawalny jest od pierwszych nut. Żywa legenda? Chyba za wcześnie tak pisać o zespole, który odrodził się na nowo, nagrywa, wydaje premierowy repertuar i koncertuje. Z Irą się nie zestarzejesz. Ira jest jak wino.
___
Książka Ira. Bo jest paru ludzi, autor Waldemar Buczkowski, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2018
1- utwór z płyty Kazik Na żywo, ale w studio, wydawnictwo SP Records, 1994
2- cytat z książki Ira, bo jest paru ludzi, okładka