Koncert Kult, Voo Voo, Happysad – 13.05.2005, Warszawa, dziedziniec UW


Miesiąc maj to dla studentów Warszawy (i pewnie nie tylko) okres ciężkiej pracy. Mieszające się z kolokwiami i zaliczeniami imprezy w ramach Juwenalii wymagają niezłej samodyscypliny. Imprez bez liku, w klubach, w plenerach. Jednaj z takich na wolnym powietrzu, odbywała się na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego. O dziwo pomimo nie małej konkurencji ze strony imprez darmowych ludzie byli w stanie zapłacić paręnaście złotych aby zobaczyć kultowyKult. Zanim jednak zespół Kazika pojawił się na scenie zobaczyliśmy dwa inne zespoły.

Na ogień pierwszy Happysad. Zadziwiające jest o ilu imprezach z udziałem tego zespołu słyszy się. Ciężka praca przynosi jednak efekty. Nie małe grono bawiących się pod sceną, znających teksty. Osobiście myślałem, że nie da się już przebić z jeszcze jedną nazwą do ścisłego grona na czele którego stoją Kulty, T.Love oraz Piżdżama Porno. Okazuje się, że idzie druga fala, prostych w swej wymowie zespołów, rozwijających swą twórczość gdzieś pomiędzy punkiem, a reggae. Do nich zaliczam takie nazwy jak choćby nie młody już Farben Lehre, Akurat, czy właśnie Happysad. Nie jest to muzyka odkrywcza, ale najważniejsze, że ludzie bawią się przy tym bardzo dobrze. I lepiej, że tak jest niż gdyby miał lecieć im na głowy z nieba złoty deszcz. Zespół Happysad bisował tego dnia i to chyba najlepszy dowód na powyższe słowa.
Drugim zespołem jaki zaprezentował się tego dnia publiczności to Voo Voo. Zbierający się coraz większy tłum pod sceną, większości stał i słuchał. Trudno odnaleźć się w takiej muzyce jaką prezentuje Wojtek Waglewski z kolegami. Nie ma mowy od podważaniu ich umiejętności gry, czy kompozycji. Ich muzyka ani przez chwilę nie powoduje znużenia. Okazała się świetnym ładowaniem energii (szczególnie z bitową końcówką) przed kolejnym wykonawcą.
To był dziesiąty występ zespołu Kult na Juwenaliach. Z tej okazji cały zespół został uhonorowany rektorskimi czapeczkami. Po części oficjalnej przyszedł czas na zabawę. I od samego początku rozkręciło się wszystko na full. Hit za hitem. Dobry humor i dyspozycyjność lidera, która nie mogła się nie udzielić zebranym. Tłum skakał. falował, a grupa dolewała oliwy. Do tego jak zwykle świetna gra świateł i kolejne widowisko muzyczne z towarzyszeniem całego zebranego tłumu można uznać za więcej niż udane. Przekonałem się na własne oczy, że warszawska publiczność bardzo lubi Kult, a ten odwdzięcza się im z nawiązką. Długi koncert, który jeszcze dłużej przyjdzie wspominać.
2005