Wielkim pragnieniem człowieka jest przechytrzyć śmierć. Do dziś efektów nie widać mimo, że o wątek ten oparto nawet potęgę religijnej wiary. Zdania na temat prawdziwości tego wydarzenia są do dziś podzielone. Pozostawiając na boku sprawy duchowe, na co dzień człowiek potrafi zadziwić śmierć. Ta pomimo uczucia oszustwa nagradza ludzi za spryt. Dostają szansę. Od tego momentu wszystko zależy od nas. Wiedzieć jednak musimy, że prędzej czy później spotykamy ją i tym razem ona będzie zwycięzcą.
Powyższą historię opowiada jedna z Baśni barda Beedle’a napisanych przez Joanne Kathleen Rowling. Opowieść o trzech braciach usłyszeć i zobaczyć możemy w siódmej, podzielonej na dwie, części filmu o przygodach Harry Pottera. Dwu i półgodzinny maraton pierwszej z nich to nie małe wyzwanie dla widza. Szczególnie jeżeli do całej historii podchodzi z dystansem by nie powiedzieć obojętnością. Niewiele można się nacieszyć obecnością postaci Severusa Snapea, który zawyżył apetyt po Książę półkrwi, szóstej części Harry Pottera. To jednak w zasadzie mój problem. Harry Potter i Insygnia Śmierci część 1 to ciągnącą się w nieskończoność dobrze naoliwiona maszynka do robienia pieniędzy. Oprócz wątku z legendą o trzech braciach uwagę przykuwają przestrzenne kadry z widokami. Patrząc na te krajobrazy człowiek w duszy cieszy się, że na Ziemi są jeszcze tak urokliwe miejsca. Po za tym wieje nudą.
Druga część filmu z pewnością będzie rekompensatą za wytrwałość przy oglądaniu pierwszej. Przemawia za tym samo opowiadanie Joanne Kathleen Rowling. Nim jednak to nastąpi trudno pozbyć się wrażenia, że pierwsza spokojnie mogła by obejść się bez postaci Harry Pottera i jego dwóch wiernych przyjaciół.
___
Film Harry Potter i Insygnia Śmierci część 1 (Harry Potter and the Deathly Hallows: Part I); reżyseria David Yates; scenariusz Steve Kloves; produkcja USA, Wielka Brytania, 2010;