zdjęcie: za pixabay.com |
Zima nadchodzi.… Grill opakowany, choć ja wciąż mam obiekcie do pozostawienia rusztu. Zabrać go do ciepłego wnętrza?
Na jednej z ostatnich sesji grillowych w tym roku pozwoliłem sobie na kolejny rybny eksperyment. Gdzieś obejrzany program, kusząca promocja w sklepie, świat do odważnych należy!
Gdy pomyśle o udanej makreli z grilla to nie mam wątpliwości, chce zjeść grillowanego śledzia!
Ryba morska, w gruncie rzeczy mała i oścista. Grillując myślałem, że ości odejdą jak przy zalewie octowej. Przy pieczonym trzeba się bardziej skupić. Najważniejszy jednak smak!
Może to ryzykowne porównanie i pewnie jakiś wielki smakosz ryb rzuci we mnie śmierdzącą padliną, ale zajadając skojarzyłem grillowanego śledzie z sardynkami. Różnica tkwi w obieraniu gdzie przy drugiej zabawa w szukanie ości niemal nie istnieje.
Smakowały, ale jak na mocno rozpalonego grilla to za mało chyba, że upieczecie więcej. U mnie była to forma przystawki. Główne danie? Odpowiedź jest prosta jak śnieg z nieba.