Emperor Anthems to the Welkin at Dusk, zdjęcie: za emperorhorde.com |
Jeżeli zespół utrzymał się ileś lat na scenie to najczęściej oznacza jedno: stworzył muzykę, która przeszła do historii.
Nie wiem skąd bierze się stwierdzenie, że grupa musi nagrać nową płytę by koncertować. To co mieli do powiedzenia kiedyś ma się nijak do tego co nagrywają dziś. Ludzie kochają za to co było i przysłużyło się popularności.
Moda robi swoje. Jej zaletą jest wycisnąć jak cytrynę z wszystkiego co się da. W latach osiemdziesiątych narodził się thrash, black i death metal. Każda fala wyrzucała na brzeg setki zespołów. Do historii przeszli nie liczni.
Nawet gdy ich kariera skończyła się na jednym krążku. Po latach reaktywacja składu i występy budzą wypieki na twarzy i muzyczne podniecenie.
Emperor nagrał cztery płyty studyjne i u szczytu chwały powiedział dość. Wrócił na scenę po latach. Nie słychać aby szedł za tym plan nagrania nowej płyty.
Każdy może odtworzyć w domu ich ulubione wydawnictwo przed koncertem. Na ich występy zjawiają się tłumy. Nie potrzeba do tego nowego produktu na półkach sklepowych.
Nie widzę problemu aby podobnie robili ci, którzy działają bez przerwy. Weźmy na przykład wielką czwórkę thrash metalu. Ich nowe nagrania są wydarzeniem. Szkoda, że najczęściej na chwile. Marketing, reklama i obiektywni dziennikarze zawsze docenią dobre cechy. Ostatnie zdanie należy do fanów. Szybko spływa po nich ten lukier posypany wzdychaniem i zachwytem.
Jeżeli jest głód tworzenia to można wydać od czasu do czasu singiel. Bez silenia się na wypełnianie krążka całą rzeszą dźwięków. Najlepiej coś co zrobi wrażenie na ludziach w trakcie koncertu. Tu temat zatacza koło. Przecież lubimy tylko te melodie, które znamy.
Na płyty Slayera czekają wygłodniałe legiony fanów. Czy to nie jest tak, że oczy by jadły a brzuch pełny? Ugryziemy kawałek i dość. Na Diabolus in Musica był Stain of Mind, na Gods Hate Of All Disciple, na Christ Illusion – Jihad, a na ostaniej World Painted Blood i Repentless? Pustka. Nie oczekuje od Toma Arayi i Kerry King nowych płyt. Chce zobaczyć ich na scenie jak grają klasyki. Zespół doskonale uzupełnia set jedną góra dwiem nowościami.
Nie byłem fanem Emperor. Wolałem przystępniejszy Dimmu Borgir. Cesarz stawiał poprzeczkę za wysoko. Jeśli black metal miał być niedostępny to Ihsahnowi i załodze udawała się ta sztuka lepiej niż smarującym się odchodami prawdziwkom gatunku. Pozostał szacunek dla legendy jaką okryli się twórcy Prometheus – The Discipline of Fire & Demise gdy ogłosili koniec. W metalu nic nie trwa wiecznie.
Emperor wrócił na scenę. Ograniczył działalność do koncertów, będąc gwiazdą festiwali. 7 kwietnia wystąpi w katowickim Spodku w ramach XXIV edycji festiwalu Metalmania 2018.
Emperor – Prometheus – The Discipline of Fire & Demise, zdjęcie: okładka płyty |
Włączyłem Prometheus – The Discipline of Fire & Demise studyjny krążek z 1997 nagrany przez Ihsahna, Samotha i Tryma. Magia zadziałała, Cesarz okazał się łaskawy. To mój czas i miejsce.
Black metal nigdy nie fascynował mnie aż tak bardzo bym słuchał wszystko co dzieje się na scenie. Jedni wydawali się śmieszni w swej oprawie, innym przyklejono łatkę niedostępności. Lubić Dimmu Borgir a nie znać Emperor?!
Prometheus – The Discipline of Fire & Demise w 2017 r. to płyta świeża, klarowna i selektywna. Waham się użyć stwierdzenia przystępna. Zapewne to ja potrzebowałem czasu by dziś odkrywać tą muzykę. Najlepsze jedt to, że już przy pierwszych przesłuchaniach wychwycić można smaczki ukryte w kompozycjach, największą uwagę zwraca gitara.
Emperor – IX Equilibrium, zdjęcie: okładka płyty |
Sięgam po wcześniejszy krążek IX Equilibrium i odkrywam kolejny diament. Nie oszlifowany, surowszy niż jego następca. Jednak klimatem nie ustępuje na krok.
Emperor to kanon metalu. Dziś mogę tak napisać bez cienia wątpliwości. To kolejny reprezentant ekstremalnego rocka, którego muzyka znosi próbę czasu.
Nie mam wątpliwości, że wiele płyt, które słyszałem conajmniej dekade temu i wcześniej było inspirowane dokonaniami Ihsahn. Wysyp wydawnictw Empire Records z Abused Majesty, czy Shadows Land na czele.
Emperor jest jeden, jedyny i nieśmiertelny. Pojawiają się na festiwalowych scenach, jednocześnie nie mając planów i silenia się na stworzenie czegoś nowego. Nie muszą.
Dlaczego robią to inni? Czy podobnie jak Prometheus – The Discipline of Fire & Demise i IX Equilibrium odebrałbym nowe nagrania? Czy byłyby one krokiem naprzód i przeniosły muzykę w wymiar dotąd nieznany? Bez próby nie poznamy prawdy. Nie oczekuje jej. Chce zobaczyć Emperor na scenie. Okazja jest do tego idealna.
___
Emperor będzie główną gwiazdą XXVI edycji festiwalu Metalmania 2018.
Koncert odbędzie się 7 kwietnia w katowickim Spodku