Fistful Of Metal (1984, Megaforce Records)
Chcemy grać tak jak Metallica! Taka chyba myśleli chłopcy gdy nagrywali tą płytę.
Jest to najbardziej zbliżona płyta Anthrax do tego co nagrali twórcy płyty Kill’em All, grupa Metallica. Słyszalne są tu podobne wpływy, mimo to płyta się broni. Mięsisty, żywiołowy thrash.
Spreading The Disease (1985, Island Records)
My też umiemy nagrać coś oryginalnego. Tym razem zespół przestał patrzeć na brytyjskie zespoły i wypracował sobie własne brzmienie. Brzmienie bardzo żywiołowe i porywające. Przy tej muzyce na pewno się nie uśnie. Anthrax nabrał rozpędu. Jeszcze zdążycie wsiąść. Nie zastanawiajcie się długo.
Among The Living (1987,Island Records)
Maszyna rozpędziła się na całego. To bez dwóch zdań najlepsza płyta Anthrax. Umocniła pozycję zespołu w pierwszej piątce najlepszych zespołów thrashowych rodem ze Stanów Zjednoczonych. Dużo w tej muzyce powietrza i przestrzeni, a to sprawia, że muzyka nie męczy, przeciwnie samowolnie człowiek ma ochotę do szalonego ruchu. Wiedzą o tym najlepiej fani metalu i punka, którzy z wielką ochotą przychodzili na koncerty grupy w latach ’80-tych.
Persistence Of Time (1990, Island Records)
Anthrax spoważniało? Mroczniejsza w porównaniu z poprzednimi okładka, zespół przebrany z kolorowych bahamek w czarne t-shirty i dżinsy. Muzyka jednak wciąż mocna i czadowa. To ostatnia płyta z Joey Belladonną. Koniec też pewnego etapu w karierze zespołu. Rozdział zamknięty udanie. Płyta, która podtrzymywała jeszcze pozycję zespołu w thrashowej czołówce. Niestety szkoda, że na krótko…
___
Tekst z 2001
We’ve Come For You All (2003, Nuclear Blast)
Duża firma płytowa. Czyli moloch dla którego nie liczy się nic jak liczby. Sprzedane ilości, ilości zer na kontach. Kto dla nich nagrywa jest mało ważne. Ważniejsze jest co. Musi to być przystępne na tyle aby koszty poniesione zwróciły się, nieważne jakim kosztem, muszą się zwrócić i już.
Mała firma płytowa. Często niezależna, nie liczy na zbyt wielki zysk, stawia na muzykę. To co ukaże się z jej logo z czasem ma szanse przynieść jej prestiż.
Nuclear Blast. Niemiecka firma specjalizująca się w wydawaniu muzyki metalowej. Ostatnimi czasy podpisała kilka sensacyjnych kontraktów. Helloween, Manowar…
Anthrax. Amerykański zespół metalowy. Legenda sceny thrash, wymieniana jednym tchem na równi z Slayer, Megadeth, Metallica. Każdy z tych zespołów poszedł inną drogą. Anthrax zabłądził.
Oślepiony przez wokalistę Joey Belladonne. Ilu zespołom udało się zastąpić charyzmatyczną postać za mikrofonem kimś równie silnym głosem i charakterem? Iron Maiden (Paula Dianno zastąpił Bruce Dickinson), AC/DC (tragicznie zmarłego Bona Scotta zastąpił Brian Johnson), Judas Priest (Ripper w miejsce Roba Halforda) i pewnie kilku jeszcze. Można by wymienić też tych którym ta wymiana się nie powiodła, a wśród nich omawiany Anthrax.
Problem tego zespołu wynika nie tylko ze złego doboru wokalisty. Sama muzyka również nie zachwyca na ostanich propozycjach zespołu. Zamiast dać sobie spokój zespół podpierając się legendą nazwy próbuje wszelkimi siłami utrzymać się na powierzchni. Rozstanie z dużą firmą płytową i przejście do mniejszej. Skoncentrowanej na heavy metalu. Do Nuclear Blast.
Oczywistym było więc, że Nuclear Blast włoży wszystko aby nazwa Anthrax choć w połowie świeciła blaskiem jaki emanował z niej w latach ’80tych. Powstaje pytanie po co? Nie warto odpowiadać, bo odpowiedź nasuwa się sama. Największa metalowa firma płytowa nie jest małą firmą płytową… I zespół Anthrax pasuje do niej idealnie. Scott Ian, gitarzysta i lider zespołu ma kompleks. Gdzieś tak od początku lat ’90tych jedyne co ma do powiedzenia to prognozowanie sprzedarzy płyt swojego zespołu.
Niestety nie to interesuje fanów. Nie kupują płyt tylko po to, żeby muzycy czuli się usatysfakcjonowani sprzedażą. Słabnąca popularność grupy wydaje się to potwierdzać. Szkoda, że Nuclear Blast nie zainwestuje więcej w zespoły pokroju np. Meshuggah, czy nawet Immortal. Nie warto wskrzeszać trupa, który od dekady jest w stanie rozkładu. Nie warto zapoznawać się z We’ve Come For You All w momencie kiedy ceny płyt są jakie są, a w tym samym czasie wychodzą takie perełki jak choćby najnowsza płyta Voivod, ale to już inna historia…
___
Tekst z 2003
The Greater Of Two Evils (2004, Sanctuary / Nuclear Blast)
Czy o kryzysie w muzycznym biznesie mówi się tylko w naszym kraju? Z tego co mi wiadomo to wielkie koncerny odczuwają kryzys, notowania sprzedaży lecą w dół, a za nimi zyski itd. Skąd więc ta chora moda na odgrzewanie kotletów? Chęć zarobku jeszcze raz na tym samym, czy też kryzys twórczy artystów, którzy wypalili się do cna?
Kontrakt pomiędzy Anthrax a Nuclear Blast kwitnie w najlepsze. Zapewne wytwórnia ma problemy z wydaniem reedycji starszych płyt. Wynajęcie studia nagrań na dwa dni i sprawa załatwiona. Promocje oprze się na fakcie, że John Bush lepszym wokalistą od Joey Belladonny jest i sprawa załatwiona.
Słucham tego lepszego głosu i nie mogę pozbyć się zbieżności jego barwy do Layne Staleya. Czy lepszy od Joey, którego nagle trzeba potępiać za wszystko to kwestia gustu. Klasyki się nie zmienia. Użycie w tymże promocyjnym bełkocie stwierdzeń, że to klasyka jest wręcz herezją.
Uczepiłem się Anthrax? Być może, bo w sumie to fani sami wybrali set listę The Greater of Two Evils, założe się jednak, że wielu z nich wolałoby płytę z autorskim materiałem, lub w zupełności zadowoliłoby ich koncertowe video z taką set listą. Anthrax po latach błądzenia nagle przypomniał sobie jak gra się rasowy thrash? Zrozumiałe jest wydanie koncertowego DVD, ale na co komu The Greater of Two Evils? Młodzi, nowi adepci thrashu winni według mnie sięgnąć po starsze płyty zespołu, tak jak ich starsi koledzy sięgali po płyty Black Sabbath, Deep Purple nie czekając aż ci nagrają swoje klasyczne płyty w nowych wersjach z lepszym brzmieniem. Całe to działanie ewidentnie jest na rękę wydawcy, ale na pewno nie ku uciesze słuchacza. Każdy zrobi jak uważa, ja trzymam się od tej płyty z daleka.
___
Tekst z 2004