Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła wyniki wyborów. Definitywnie skończył się czas obietnic. Fakty, które szacowano od godziny dwudziestej pierwszej w niedzielę, z niewielką różnicą tolerancji potwierdziły się. Wygrała Platforma Obywatelska i Ruch Palikota. Przegrał Sojusz Lewicy Demokratycznej oraz Prawo i Sprawiedliwość.
To były wybory mniejszego zła. Tak słyszałem od wielu. Nikt nie dopuszczał innej opcji choć głos oddany na PO wynikał raczej z przymusu, by nie napisać z szantażu. Postawiłem krzyżyk przy kandydacie, który wbrew mojej cichej nadziei nie dostał się do Parlamentu. Szkoda, bo procentowo zyskał on znacznie większe poparcie niż choćby pan Jacek Rostowski. Ten zasiądzie w sejmowej ławie choć społeczeństwo dało jasno do zrozumienia, że człowieka nie popiera. Szef ugrupowania nie widzi jednak nikogo innego na stanowisku ministra finansów. Zatem czekają nas kolejne cztery lata nieudolnego zarządzania finansami na niekorzyść podatników. To największe zło, które nie dawało mi 100% satysfakcji z postawionego głosu na Platformę Obywatelską.
Przyznaje, że bliski byłem poparcia Janusza Palikota. Niestety, z racji okręgu wyborczego, jego samego nie było na liście do głosowania. Dwa to kiedy zobaczyłem wywiad w TVN24 z Robertem Leszczyńskim opadł mi cały entuzjazm. Znany dziennikarz być może potrafi wypowiadać się na temat muzyki i show biznesu. W telewizyjnej rozmowie udowodnił jednak, że o polityce ma znikome pojęcie. Na szczęście wyborcy w Olsztynie swój rozum mają i oficjalnie można już potwierdzić, że najbardziej znajoma twarz po szefie Ruchu Palikota nie zdobyła mandatu poselskiego. Resztę ekipy RP poznamy w najbliższych czterech latach. Dowiemy się czy właściciele średnich i mniejszych firm ulegną wszelakim pokusom jakie niesie ze sobą Wiejska w Warszawie i staną się pożywką dziennikarskich piranii.
Za największego przegranego Wyborów parlamentarnych 2011 uznaje się SLD, a przede wszystkim Grzegorza Napieralskiego. Kampania wyborcza SLD była najlepszym przykładem na brak znajomości polskiego społeczeństwa. Ktoś zakładając, że obywatele dalej nabiorą się na gruszki na wierzbie grubo się mylił. Z uznania do Ryszarda Kalisza rozważałem oddanie głosu na to ugrupowanie. Powstrzymał mnie brak charyzmy i naiwność szefa partii. W dodatku gdy zobaczyłem pszczółkę Leszka Millera odechciało mi się już zupełnie. Skaczący z kwiatka na kwiatek były kandydat Samoobrony w poprzednich wyborach jak gdyby nigdy nic znowu ma lewicowe poglądy. Wyjątek potwierdzający regułę zapewnił dwadzieścia siedem głosów Sojuszowi Lewicy Demokratycznej, w tym także byłemu zwolennikowi śp. Andrzeja Leppera.
Dodam jeszcze, że ubaw wielki miałem słysząc Grzegorza Napieralskiego kiedy po ogłoszeniu wstępnych wyników tłumaczył porażkę blokadą medialną, dyskryminacją jego ugrupowania i podobnymi bzdurami. Niemal jak Prawo i Sprawiedliwość. Chociaż ci na zainteresowanie dziennikarzy nie mogli narzekać.
PiS przegrał walkę z PO. Partia Jarosława Kaczyńskiego nie była w obszarze moich żadnych zainteresowań. Irytujące były stwierdzenia, że jeżeli nie Platforma Obywatelska to wybory wygra Prawo i Sprawiedliwość. Oddanie głosu na inne ugrupowanie to poparcie PiS. I tak w kółko. Są i będę do póki istnieje część społeczeństwa, która myślenie samodzielne przychodzi z wielkim trudem.
W nowym parlamencie zasiądą również ludzie z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Odnoszę wrażenie, że dla nich ważne jest tylko żeby tam być. Ogłoszenie wyników i Waldemar Pawlak już kalkuluje czy uda mu się wejść w koalicję ze zwycięską partią czy nie. Obawy nie do końca uzasadnione. Obecny i pewnie przyszły premier Donald Tusk raczej postawi na PSL. Mniej to kłopotów i sprzeczek, które mogłyby wyniknąć ze współpracy z Januszem Palikotem.
Wyniki ogłoszone, obietnice wyborcze lądują w szufladach. Czas na układy i niebawem wszystko wróci do swojego normalnego trybu. Będą gadać, sprzeczać się i udawać zaangażowanych. My obywatele płaćmy podatki, cieszmy się ze stadionów, bądźmy wyrozumiali na kolejne cięcia budżetowe, podnoszone podatki, dziury w drogach. Nie zapomnijmy przy tym być dumni z naszej prezydentury w Unii. Bez zmian. Głosowałem. Prawem demokratycznym jest mówić teraz co myślę o tym wszystkim.