Wilki (1992, MJM Music)
Przedmieścia (1993, MJM Music)
Acousticus rockus (1994, MJM Music)
4 (2002, Pomaton EMI)Dziś mówi się, że debiut Wilków wypromował pierwszy przebój anglojęzyczny w wykonaniu polskiego zespołu. Son Of The Blue Sky zwał się i rzeczywiście nie sposób było od niego uciec. Robert Gawlinski rzeźbił, rzeźbił, aż coś mu z tego g wyszło. Na skinięcie palcem ród niewieści poszedł za uroczym wokalistom. Sukces, sława, pochwały, laury, odwiedziny w zakładach pracy… szydło nie mogło wyjść z worka…
Jak podtrzymać koniunkturę wiedziano już w tamtym czasie. Popyt był tak wielki, że można było pierdzieć przez 40 minut, a ludzie i tak rzucili by się na to. Nikt nie czekał na opinie, recenzje. Jest już nowa płyta to trzeba ją mieć. Rozczarowanie pojawia się kiedy krążek (kaseta) zaczyna kręcić się w odtwarzaczu. Czy ktoś się tym przejmuje? Nie, liczy się to, że płyta sprzedana. Jest dochód jest sukces. Sukces g wart. Zawsze to coś. Niestety nawet najtwardsi nie wytrzymają długo w smrodzie. W końcu muzyk, cokolwiek by nie tworzył to też człowiek, a człowiek uczucia i zmysły ma. Rozsypało się wszystko, a na otarcie łez dostaliśmy koncertową płytę.
To zrozumiałe, w końcu człowiek nie wie co będzie robił przez najbliższe miesiące, a taka koncertowa płyta to zawsze jakiś grosz.
Zaglądam do nie swojej kieszeni? To nie ładnie? A może jednak warto się zastanowić, że ktoś za Twoje ciężko zarobione pieniądze, ma powody do pieprzenia w stylu Nie mógłbym chodzić do pracy na etat, osiem godzin dziennie… etc, a tak naprawdę w sprytny sposób robi Cię na szaro, bawiąc się na Twój koszt.
Zespół Wilki po swojej reaktywacji miał zagrać w pewnym śląskim mieście na plenerowej imprezie. Sukces pseudo przeboju Baśka spowodował, że zespół zrezygnował z występu, bo na fali koniunktury wszedł do studia żeby stworzyć jeszcze kilka takich kręcących hitów. Pomińmy już fakt, że wspomniane miasto w terminie późniejszym nie było stać na pokrycie kosztów występu Roberta G. i kolegów. Ot, ceny poszły w górę.
Come back się powiódł. Znów bo kilkadziesiąt razy dziennie można usłyszeć głos Gawlińskiego w radio. Na tej fali udało się nawet zespołowi wypromować utwór przygotowany na super mega festiwal Eurowizji. Dzięki temu ktoś mądry wpadł na to aby płytę 4 wydać z dodatkowym, rzekomo darmowym, dyskiem, na którym tego kmiota się wciśnie. Lud polubił, lud kupi. Nie, nie napisze, że lud głupi, ale kiedy wziąć pod uwagę podobno zagrywkę czegoś takiego co zwie się Blue Cafe, to do takiego wniosku na pewno ktoś doszedł.
Robert G., super macho, kpiący z twórczości Metalliki, ma w sobie jedną super cool extra cechę. Wie jak robić ludzi w balona i wyciągać od naiwnych grosz. Czy mam się przyglądać temu i pisać, że to najbardziej spektakularny powrót polskiej grupy na scenę? Wywoływać skryty uśmieszek sumienia lidera grupy, Udało się! Nabrali się! Nie wszyscy, a jeden z wyjątków słysząc nazwę Wilki robi wszystko, aby była ona kojarzona z tym co w tym biznesie najgorsze i określane przez jedno ze słów na g. Nie otwieram Wam oczu na siłę. Mądrzy sami umieją je otworzyć, a reszta? No, cóż nie pozostaje nic innego jak współczuć.
___
Tekst z 2003