To było w jednej z mikołowskich restauracji w stylu włoskim. Romantyczny wieczór, którego wyjątkowość podkreślała muzyka. Odpowiednio słyszalna, niemęcząca, niezwykle klimatyczna. Dowiedziałem się, że śpiewa Sade. Znałem ją wcześniej z pojedynczych utworów. Od tamtego pamiętnego dnia żywię do niej wielką sympatię.Od pewnego czasu płyta Solider Of Love gości w domowym odtwarzaczu. Nie za często, bo dla twórczości Sade musi być miejsce i czas. Przekonałem się o tym zabierając CD do samochodu. Szybko zrezygnowałem. Półmrok, blask ognia w kominku, lampka wina, kubka ciepłej herbaty lub aromatycznej kawy. Dopełnieniem może być muzyka brytyjskiej wokalistki.
Solider Of Love nie usypia. Budzi do życia, pragnień, miłości. Ma w sobie wiele pozytywnego bitu. Sporym, pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie piosenka tytułowa. Miłą pulsację posiada też Bring Me Home. Zacząłem się nawet zastanawiać w czym tkwi tajemnica tej magii, która posługuje się Sade. Klucza szukałbym w niskich tonach, bujającej miło sekcji rytmicznej.
Wydaje mi się, że słyszałem już wiele. Trudno o zaskoczenie. Tym większa radość kiedy nowo usłyszana muzyka potrafi sprawić tyle radości. Bardzo polubiłem Solider Of Love. Jej nutkę sentymentalnego zamyślenia, pogodnego uśmiechu, wewnętrznego ciepła i słodkiego optymizmu.
___
Płyta Sade Solider Of Love, wydawca Sony Music Entertainment, 2010
tekst archiwalny z 2010