Rhapsody


Legendary Tales (1997, Limb Music)
Spotkałem się ze stwierdzeniem, że Rhapsody to kopia Therion. Trochę to dziwne według mnie, zważywszy, że Rhapsody klasyfikowany jest do zupełnie innej szuflady, a nawet gdyby to ominąć muzyka mówi sama za siebie. Wiem, Therion zaczął używać orkiestrowych dodatków i każdy kto robi podobnie jest jego kopią, czy tak? Może tak, może nie, ale jedno wiem na pewno – debiut Rhapsody jest jak najbardziej godny polecenia zarówno fanom power metalu jak i dokonań takich grup jak wyżej wymieniony Therion.

Symphony Of Enchanted Lands (1998, Limb Music)
Smoki, rycerze, miecze – jednych śmieszy inni to lubią. Płyta zaczyna się ładnym Epicus Furor, które przenosi słuchacza w świat fantasy. Muzyka pełna pomysłów, które wciągają słuchacza. Całość kończy się tytułową symfonią – Symphony Of Enchanted Lands. Poczym cisza. Co dalej? Przycisk play i znów jesteśmy w baśniowym świecie. Polecam. Warto choć na chwile oderwać swoje myśli od rzeczywistości.
___
Tekst z 2001

Dawn Of Victory (2000, Limb Music)
Pompatyczność, obfitość brzmienia. Znakomite tło przy czytaniu książek o rycerzach czy też fantastycznych. Ciekawi mnie jedna rzecz – na ile płyt starczy im jeszcze pomysłów? Póki co jest naprawdę dobrze. Przyjemnie się tego słucha. Przy takiej różnorodności pomysłów nie zanudzić słuchacza to naprawdę sztuka. Im ta sztuka się udała. Oby tak dalej.
___
Tekst z 2000

The Magic Of The Wizard’s Dream (2005, SPV)
U Rhapsody bez zmian czyli wciąż mając świadomość nieskończonej konkurencji starają się czymś wyróżnić i zaskoczyć. Obserwuje ich poczynania nie od dziś. Jakoś tak oko samo zawiesza się na każdym niusie o nich. Tym razem podkreśliłem sobie wiadomość, że zespół nagrał kompozycje z samym Christopherem Lee! Pamiętacie jego głos z Władcy Pierścieni? Ja mam kompletną słabość do tej filmowej trylogii. Muzyka Rhapsody, obok Dimmu Borgir, to dla mnie doskonały soundtrack dla tego filmowego dzieła. Wiadomość, że zespół jeszcze raz spotkał się z Christopherem Lee przyjąłem z entuzjazmem. Efekt? Cóż, może przydałoby się więcej mocy z głośników, ale ciężko chyba będzie zmienić to u Rhapsody. Mimo to głos aktora wkomponował się doskonale. Warto odnotować fakt istnienia tego singla w muzyce rockowej, a najlepiej zakodować go sobie w pamięci zapoznając się z jego zawartością. Choć Rhapsody nie zrobiło i nie zrobi już raczej rewolucji muzycznej to ich pomysły na pewno przyciągają do nich bardziej niż do innych. Jeśli jeszcze nie znaliście twórczości Włochów, to proponuję sięgnąć po The Magic Of The Wizard’s Dream. Kierunek, którym podążycie dalej, czy to sięgając po kolejne płyty, czy też poprzestając na tej epce obierzecie już sami. Jedno jest pewne Rhpasody wpisuje się do historii muzyki rockowej coraz większymi literami i myślę, że jeszcze nie poprzestali na jakimś konkretnym rozmiarze. Jeśli więc do tej ory nie dostrzegliście tej nazwy bądźcie pewni, że ten stan rzeczy może się jeszcze zmienić.
___
Tekst z 2005