Wolność słowa (2003, Warner Bros.)
Czy Maćka Maleńczuka można do kogoś porównać? Od momentu usłyszenia jego wokalnej interpretacji Nigdy więcej mam tylko jedno – Mike Patton (ex-Faith No More, Mr. Bungle, Fantomas, Tomahawk…). Nie chodzi tu o ślepe naśladownictwo, a raczej konsekwentość w działaniu, połączoną z geniuszem i talentem. Z drugiej strony to zastanawiam się czy porównywać, czy lepiej jednak stawić ich jako wzór. Obaj artyści bawią się gatunkami, udowadniają, że nie ma granic, a jedyne, które istnieją, to własny pomysł i możliwości. Panu Maleńczykowi i kolegom tego nie pomysłów.
Płyta Wolność słowa to paleta stylów, nie koniecznie stricte rockowych i bez dwóch zdań jest to lepsze od niejakich Leszczy, którzy mając właśnie swoje pięć sekund, pojawiają się ze swoim kiczem gdzie tylko się da powodując przynajmniej u mnie obrzydzenie. Czy ktoś o nich za rok, dwa będzie pamiętał? Inaczej będzie z Püdelsami.
Genialne teksty, odważne, przesiąknięte erotyzmem mogącym u niektórych wywołać zgorszenie, ale w końcu to wolność słowa. Podane w różnorodnym stylu muzycznym czynią z Wolność słowa płytę, która jest dowodem, że można zrobić coś przystępnego dla wielu i wcale nie odczuwać, że ten czy inny kawałek ciała oddało się wytwórni fonogrficznej. Uczcie się Leszcze, uczcie się inni… Püdelsi podnieśli poprzeczkę. Na tyle wysoko iż nie którzy taplający się na dnie koniunkturalnego bagna (rynsztoka?) nawet jej nie zauważą, ale to już ich problem. Wy sięgajcie po muzykę stworzoną dla Was przez duże M.
___
Tekst z 2003