Bez nas/mass nie ma mediów. One zaś nakręcają nas i prowokują. Czasami jest deficyt na tematy. Bywa też tak jak teraz, że jest ich przesyt.
Polak istota stadna. Jak papuga powtarza to co inni przed nim i w imię solidarności przybywa, stoi, pochyla głowę oddając cześć. Dziennikarze notują, relacjonują i zadają pytanie o czas tej sztuczności (zwane przez nich jednością). Nie spodziewali się, że tak szybko dostaną odpowiedź. Lud sprowokowany szybko wyszedł na ulice wyrażając swoje stanowcze sprzeciwy. Głowy państwa i Kościoła chowają się w piasek. Biega więc taki z mikrofonem w ręce i szpera, grzebie, a nóż to on znajdzie tego prowokatora.
Temat wygasa. Jeszcze kotkowe lizanie ran i wraz z chmurą pyłu wszystko opada.
Polityka szykuje się do batalii o nieoczekiwanie opuszczony fotel prezydenta. Dziwne obawy, strach przed porażką. Pełniący obowiązku głowy państwa rozmawia z kompetentnymi by uchronić się powtórek. Oby wytrwał w tym do końca bez obawy o własną sławę. Nie jeden już zmiękł pod presją oburzenia. Brakuje polityką konsekwencji w działaniu. Cóż taki zawód. Najważniejsze to siebie chronić przede wszystkim.