Osada Vida (2004, self-released)
Od wieczna zasada – jeśli czegoś nie ma na wierzchu należy się schylić i poszukać tego pod powierzchnią. Doskonale sprawdza się to u mnie w ostatnim czasie jeśli chodzi o muzykę. Najpierw ciekawy Method, a teraz Osada Vida. Muzyka zgoła odmienna, choć pewien jeden punkt wspólny mają. Ciekawe aranżacje. Od pierwszego włączenie płytki Osady wyraźnie słychać iż zespół nie stawia sobie za ambicję granie muzyki łatwej. Bez wątpienia ważny tutaj jest fakt, że jak narazie zespół gra w dużej mierze dla własnej przyjemności. Oczywiście korzysta z okazji i chce dzielić się swoją muzyką z innymi. Gra muzykę jaką lubi. A jak to muzyka? Jeśli ktoś z was na półce ma choć jedną płytę King Crimson gwarantuje, że Osada Vida przypadnie wam do gustu. Siedem kompozycji, przeplatanych introdukcjami.
Żeby wszystko było jasne i przejrzyste. Osada Vida to nie zespół ślepo kopiujący dźwięki stowrozne przez Robert Frippa. To podobne myślenie, ale o własnym spojrzeniu. Dźwięki malowane własnymi farbami. Do tego wszystkiego za mikrofonem mamy damski głos. Ciekawy, barwny, lekko jazzujący.
Muzyka bez odbiorcy to martwa muzyka. Ta płytka, koncerty (między innymi u boku Riverside) to okazja do spotkania z dźwiękami nie banalnymi, z muzyką bogatą, poukładane w taki sposób abyście dłużej z nią pozostali. Zachęcam do kontaktu z zespołem.
___
Tekst z 2004
Three Seats Behind A Triangle (2007, self-released)
Biorąc pod uwagę roszady personalne należą się Osadzie Vida spore brawa. W stosunkowo szybkim czasie nie tylko znaleziono nowych ludzi, ale także nagrano nowy materiał. Rzecz nie tylko ze względu na zminę głosu (z żeńskiego na męski) za mikrofonem inna od Osada Vida. Three Seats Behind A Triangle jest materiałem zdecydowanie bardziej rozbudowanym, przestronnym. Niech nikt nawet nie czuje pewności, że zgłębi to wszystko za jednym czy trzema przesłuchaniami. Progresywna, rozbudowana forma utowrów powoduje, że nie wiedzieć kiedy pojawi się nagły zwrot klimatu, tempa, rytmu. Niespodziewanie pojawia się też wokal. Co jednak zwraca największą uwagę to gra sekcji rytmicznej. Perkusja i bas wydają się wysunięte do przodu, nawet solówki słychać jakby schowane nie co z tyłu, wykonywane przy wtórze talerzy. Wokalista jakby mniej charakterystyczny również został ukryty z tyłu za sekcją.
Zaczyna się niewiennie, The Passion to miniaturka oparta na gitarze akustycznej. Pod jej koniec pojawiają się pierwsze dźwięki gitary, wkracza do gry sekcja i tak rozpoczyna się podróż przez trzy seaty. Finał w postaci The Rebirth Of Passion to klamra scalająca całosć, nie odbiegjąca od tego co słyszeliśmy przez ostatnie paredziesiąt minut.
Osada Vida odnalazła się w nowym składzie. Prezentuje na Three Seats Behind A Triangle muzykę, którą zainteresuje na pewno wielbicieli progresywnego rocka, szczególnie tych, którzy nad wszystko cenią Karmazynowego Króla. Dużą rolę z pewnością odegrają koncerty w promocji tego materiału. Nie chodzić będzie o szalejący tłum pod sceną, a reszcie o umiejętność stworzenia naprawdę wciagającego setu, który nie zanurzy i pozostanie w pamięci na dłużej. Do tego czasu jest okazja by na godzinę uciec od codzienności i wkroczyć do osady gdzie wrażeń muzycznych z pewnością nie brakuje. Czy zostaniecie na dłużej, czy wrócicie tam częściej zależeć będzie od was. Gospodarze zapewniają bowiem muzyczne atrakcje na nie łatwym, ale nie jest powiedziane, że nie osiągalnym dla ucha poziomie.
___
Tekst z 2007