Übermensch (Death Of God) (2002, Empire)
Kiedy piszę te słowa wiadomo już, że materiał ten ukaże się nakładem Osmose w Europie, a może i dalej. Ja zdobyłem go dzięki zakupowi Thrashe’Em All (Nr 4/2002). Pewnie ktoś pomyśli, że gdyby nie było jej przy tym magazynie to nie usłyszałbym tego materiału. Masz rację, przyznaje. Ale dobrze się stało i chwała Mariuszowi Kmiołek za jego politykę wydawniczą (może nie zbyt dochodową, ale w pełni rozumiejącą kieszeń dzisiejszego miłośnika metalu). Dobra tyle tytułem wstępu, zajmijmy się muzyką. Co powiedzie na death metal z klawiszami? Pisze death metal, a nie gothic! Tak teraz napiszę, że Lost Soul to taki Deep Purple death metalu i tylko patrzeć jak mnie ktoś rozszarpie. Dobra porównanie nie zbyt do końca przekonujące, bo co innego Hammond Johna Lorda, a co innego wykorzystanie parapetu na Übermensch (Death Of God). Już The Dawn spełnia znakomicie rolę intro. Zamknijcie oczy i dajcie się ponieść tym dźwiękom. Przedzieracie się przez nie znany teren, groza, niepewność i strach, aż tu nagle wrzask i opętańcza salwa (No Salvation). Żyjecie? Nie uciekliście? Coś Was wciągnęło? Zaciekawiło? Pewny jestem, że to muzyka Lost Soul.
___
Tekst z 2002
Chaostream (2005, Empire)
Doskonale pamiętam Lost Soul z katowickiego koncertu w ramach Blitzkrieg II. Istny buldożer napędzany ogniem piekielnym. Dalszy ciąg tej bezwzględności usłyszeć mieliśmy na nadchodzącej wielkimi krokami płycie. Słowa zamienili w czyn i oto mamy ciąg dalszy pogromu.
Jeśli w waszych zbiorach uchowało się poprzednie wydawnictwo Lost Soul płyta Übermensch (Death Of God) to proponuję przed odpaleniem najnowszego dzieła wysłuchać tej płyty. Zaraz po jej zakończeniu wymieniamy krążki i ruszamy z Chaosstream. Efekt? Miazga! Übermensch to jakby przecionek piekła. W momencie gdy w głośnikach słychać pierwsze dźwięki nowej płyty ma się wrażenie dostania poważnego kopa w dupe i wpadnięcia z impetem prosto w ogień piekielny. Piekło już nie takie młode i nie jeden band do pieca dokładał. Przodownicy dorobili się statusu i dziś stawia się ich za wzór do naśladowania.
Najbardziej słyszalne dla mnie wpływy na Chaostream? Przede wszystkim stare Morbid Angel i Vader. Przykładowo Godstate ma w sobie jakieś echa Carnal olsztynian, morbidowska motoryka Death Crowns All, czy kojarzący się z stu tonowymi walcami z Convent Treya i spółki Christian Meat. Wiadomo trudno wynaleźć na nowo siarkę. Ważne jednak by te wpływy, choć czasami mocno uwidocznione, sprawnie połączyć w nową jakość. Przyozdobić to jeszcze dobrym selektywnym brzmieniem, które na głowę bije ostatnie wypociny Deicide i (niestety) Morbid Angel. Jak widać cała akcja do samego końca toczy się w piekielnych czeluściach. Za novum uznać można jedynie fakt iż właściciel tej posiadłości postanowił rozejrzeć się za nowymi pupilkami, którym talentu. A może chodzi tu o podpisanie pewnego papierku? Póki co wiadomo, że Lost Soul podpisał papiery z Wicked World Records i to właśnie dzięki nim cały świat dowie się o Chaostream. W Polsce płyta do nabycia z Thrash Em Allem nr 1/2005. Po raz kolejny proszę docenić ten fakt iż za tak mało (koszt magazynu plus dwie płyty) dostajecie tak wiele. Wielkość Chaostream oceni czas. Wątpliwości nie mam tylko co do jednego ani Deicide, ani Morbid Angel nie nagrali w XXI wieku niczego co mogłoby choć w 1% równać się z Chaostream.
___
Tekst z 2005