Poniższy tekst ma charakter po części biograficzny. Ktoś, niekoniecznie ty, kto zadaje sobie pytanie skąd wziął on się wziął powinien znaleźć tu odpowiedź. Wszystko bowiem zaczęło się od zespołu TSA.
Co zrobić z młodym siedmioletnim kuzynem pałętającym się pod nogami? Pozostawienie go samego w pokoju i ciągłe bycie w niepewności chyba nie do końca zadowalało mojego kuzyna. Zabrał mnie więc do swojego klubu, który urządził sobie z kolegami w piwnicy. Klubem owym była jedna z komórek. Na jej trzech ścianach porozwieszane był plakaty różnych zespołów. Tym, którzy interesują się co było na czwartej wyjaśniam, że miało to również coś wspólnego z rock’n’roll’em, a dokładnie dotyczyło piękniejszej strony ludzkości.
Kiedy mój wzrok nacieszył się widokiem czwartej ściany, skierowałem oczy na muzyczną stronę. Wśród kilku wykonawców jeden zwrócił moją szczególną uwagę – był to zespół TSA. Gdzieś właśnie w tym momencie połknąłem bakcyla. Najpierw obowiązkowo zacząłem zbierać plakaty. Wspomnę tu o takich gazetach jak choćby Dziennik Ludowy, Razem, czy Zarzewie. Podczas kolejnej wizyty u kuzyna zwróciłem uwagę na stojące płyty. I się zaczęło.
Nie trudno się domyślić iż wyjazdy do kuzyna stały się dla mnie wielką atrakcją. Moją dziwną pasję, jak na tak młody wiek zauważyła ciocia, mama kuzyna. I wiecie co? Pewnego razu kiedy do niej przyjechałem dostałem od niej książkę, o której chciałbym teraz napisać.
Nie boję użyć się tutaj stwierdzenia – biały kruk. Z pewnością nie jeden członek fan klubu Alien ma tą książkę, ale kto poza tym? Zawarta jest tu historia grupy z samego jej początku. Próby, koncerty… słowem elementarz dla początkujących zespołów. Dziś czasy są inne, pytanie czy lepsze? Ciężka praca gwarantowała efekty. A dziś? Czyż nie liczą się wpierw układy, znajomości? Muzyka odchodzi na dalszy plan. To smutne. Fajnie jest więc wrócić do takiej lektury, przypomnieć sobie to wszystko jeszcze raz.
___
Tekst archiwalny z 2003,
książka TSA; autor: Piotr Nagłowski; wydawca: Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa, 1985