Koncert: Chainsaw, Hekatomba – 18.03.2005, Warszawa, klub Progresja


Zbieg kilku zdarzeń sprawił, ze trasa promująca najnowszą płytę zespołu Chainsaw pod tytułem The Journey Into The Heart Of Darkness ominęła Katowice. Nie pozostało zatem nic innego jak pakować się i ruszać na stolicę.
Ludzie dopisali, a o heavy metalową przyszłość byłbym spokojny. Pod sceną dominowali młodzi, jak się później okazało pełni energii i entuzjazmu do tego co się działo na scenie. A na niej jako gość specjalny warszawskiego etapu trasy wystąpił zespół Hekatomba.

Tłum pod sceną dał mi jasno do zrozumienia, że lokalnie ów zespół są już znani co pozwala im czuć się pewnie na scenie. Oprócz pewności nie zabrakło też entuzjazmu. Ten najbardziej udzielał się gitarzyście z białym wiosłem. Polski Zakk Wilde? Następca Andrzeja Nowaka? Dlaczego nie, grunt, że to co robi jest spontaniczne i naprawdę przekonujące. Jak dla mnie to on przyciąga najbardziej uwagę. Jego sceniczny show na malutkiej scenie Progresji poparty był też umiejętnościami obsługiwania instrumentu. Podobnie rzecz ma się z drugim gitarzystą (czarny Gibson rullez!) i basistą. Niestety do pełni zadowolenia z ich występu brakuje dobrego wokalisty i perkusisty. Pierwszy ustępuję zarówno swym zachowaniem na scenie wspomnianemu już koledze gitarzyście, jak również jego krzyk sprawia, że lepiej słucha się Hekatomby w częściach instrumentalnych. Kolejny słabszy punkt to człowiek za bębnami. Jednostajny rytm, z monotonnym przytupem. Bardziej męczy niż porywa. Trudno nie wspomnieć o tym wszystkim, zważywszy fakt, że diabeł tkwi w szczegółach, a konkurencja na scenie nie mała. Zadanie swoje jednak spełnili rozgrzewając publiczność do odpowiedniej temperatury.
Przerwa, złapanie oddechu i Marek, właściciel klubu Progresja, zapowiada piaty juz w tym miejscu występ grupy Chainsaw. Intro i ruszają tak jak na płycie od utworu Bitter Thoughts. Krótkie powitanie i ciąg dalszy. Nie odpuszczają ani na chwilę, podnosząc temperaturę do tego stopnia, że sami ledwo stoją na scenie pod koniec występu. Zanim jednak ten koniec nastąpił usłyszeliśmy jeszcze sporą część najnowszej płyty pod tytułem The Journey Into The Heart Of Darkness, kilka starszych numerów oraz przeróbki wśród których najbardziej zaskoczył mnie Tak… Tak… To Ja z repertuaru Obywatela G.C. Liczyłem po cichu na faithnomorowskie Ashes TO Ashes, które prezentowali podczas festiwalu Rock Against Terrorism, ale wszystkiego mieć nie można, zwłaszcza kiedy repertuar własny zespołu coraz większy.
Zagrali z rozmachem i porywająco. Zespół Chainsaw jawi się jako spójny i silny jednolit. Wiedzą do czego służyć ma instrument jaki dzierżą w dłoniach. Udowodnili, że mają potencjał, którego wiedzą jak wykorzystać. Chyba nikt tego wieczoru w Progresji nie pozostał obojętnym na dźwięki jaki zagrali. Kiedy zmęczeni zeszli ze sceny wiedziałem jedno – warto było zaplanować wyjazd na ten czas, bo choć nie był to główny program mojego pobytu w stolicy to i tak okazał się miłym dodatkiem.
___
Tekst z 2005