Killjoy


Back To The Past (2004, self-released)
Ta epka to przedsmak pierwszej dużej płyty zespołu Killjoy. Enemigo zapowiadana jest na jesień 2005 roku, zanim jednak ujrzy światło dzienne możemy posłuchać pięciu numerów z Back To The Past.
Kto widział już Killjoy na żywo ten wie, że zespół prezentuje żywiołowy metal, który potrafi porwać do zabawy. Materiał zawarty na epce nie do końca oddaje tą energię. Bez wątpienia aż prosi się tu o lepszą produkcję nagrań, masywniejsze brzmienie. Chyba ostatnia płyta Chainsaw The Journey Into The Heart Of Darkness nagrana z Przemekiem Perłą Wejmannem za gałkami wyznacza mi pewien wzór produkcyjny. Zobaczymy jak zabrzmi duży krążek, póki co jak dla mnie Back To The Past mimo wszystko spełnia swoje zadanie. Ciekawe kompozycje rekompensują ubytki brzmieniowe. Po raz kolejny potwierdza się zasada, że z coś co na pierwszy rzut oka wydaje się już znane może przyciągnąć dzięki wytworzeniu nowej jakości. Od otwierającego utworu tytułowego, po umieszczoną po środku balladę Million Chwil, z ciekawym tekstem, aż po najlepszy jak dla mnie zamykający Puppet Show jest energia i zapał. niecałe 22 minuty naprawdę godnej polecenia muzyki. Oby panom chciało się więcej i więcej, a już wkrótce nikt nie będzie mówił o Kacie jako jedynej dumie śląskiego metalu. Młodzi, na czele z Horrorscope, czy właśnie Killjoy już dawno zdystansowali katowskie niewiadomoocochodzi. Płytkę zdobędziecie na koncertach, na które we własnym imieniu zapraszam. Dobra metalowa zabawa gwarantowana, a potem przy piwku cierpliwe oczekiwanie przy Back To The Past.
___
Tekst z 2005

Enemigo (2006, Shark Records)
Jeszcze do nie dawna głównym atutem grupy Killjoy były pełne energii koncerty. Dziś, za sprawą dużej płyty Enemigo jest okazja poczuć tą moc również w domowym zaciszu. Lojalnie jednak ostrzegam: kiedy ta płyta znajdzie się w waszym odtwarzaczu, cisza gościć może tylko między kolejnymi utworami.
Bez zbędnych ceregieli, intra i innych wynalazków. Jester atakuje perkusyjną kanonadą i okrzykiem Wojciecha Bujoczka, wokalisty zespołu. Bez obaw, nikt nie chce tutaj doprowadzić was do utraty tchu. Będzie czas na wytchnienie i to nie raz. Muzyka Killjoy obraca się wokół doskonale ułożonych riffów, które powinny sprawić nie małą radość wszystkim stęsknionym, którym heavy i thrash jest równie bliski.
Wspomniany na początku okrzyk wokalisty to też jedna z form ekspresji jakie zastosował tutaj Bujo. Na temat jego głosu, barwy i mocy można by napisać osobną recenzję. Nie waham się twierdzić, że to najlepszy obecnie wokalisty młodego pokolenia, który bez wstydu jest w stanie zastąpić na naszej scenie nie tylko Grzegorza Kupczyka, ale spokojnie zastąpiłby Bruce Dickinsona w Iron Maiden, czy Roba Halforda w Judas Priest, gdyby nagle, któremuś z nich znów zebrało się na odejścia. Wiem co pisze, nie bluźnie, dowodem niezbitym płyta, a kropką nad i koncerty. Świetna barwa głosu, dobry warsztat i co ważne wszystko to poparte świetnymi, melodyjnymi partiami na Enemigo. Przy okazji wspomnę, że wspomogli go gościnie, w tytułowym utworze Titus z Acid Drinkers, a w Bedlam Party Sylwia Papierska z The No-Mads. Od strony wokalnej ta płyta to klasa sama w sobie.
Wracając do muzyki jej też nie mam nic do zarzucenia. O gitarowych riffach już wspomniałem, ale warto też podkreślić, że solówki to nie mniejszy miód. Soczyste, ciekawie zaaranżowane. Zaręczam, że nie będziecie się krzywić, czy też spoglądać z zażenowaniem na głośniki. Sekcja też tu nie ma zamiaru robić tyłów. Radzi sobie równie doskonale, kiedy trzeba potrafi dobrze narzucić tempo, a innym razem zwolnić i dyskretnie, choć równie ciężko, zaznaczyć swą obecność. Jeśli ktoś myśli, że po złożeniu tych wszystkich czynników razem powstanie chaos, gdzie każdy egoistycznie stara się wyeksponować siebie najbardziej, to muszę wyprowadzić tutaj z błędu. Na Enemigo udało się połączyć indywidualne umiejętność w zespołową całość. Efektem jest płyta od początku do końca wciągająca i porywająca.
Przyznam się, że sam miałem obawy wobec chłopaków, czy uda im się stworzyć na tyle ciekawy materiał aby w pewnym momencie nie zacząć stosować w odtwarzaczu przycisku next. Dali radę i to na tyle, że płyty można słuchać kilkakrotnie pod rząd. Tym większe należą się grupie brawa im większą zwróci się uwagę na stylistykę w jakiej obraca się zespół. Celowo nie wymieniam żadnych nazw, z którymi kojarzyć mogą się dane fragmenty płyty. Lista byłaby być może długa, ale w tym momencie przemawia to na korzyść twórców Enemigo, którzy potrafią czerpać garściami, tworząc przy tym własną jakość. I to najwyższą!
___
Tekst z 2006